Shai Gilgeous-Alexander jest znakomitym koszykarzem i to nie ulega wątpliwości. Problem w tym, że niektóre objawy jego boiskowego zachowania sprawiają, że coraz więcej osób nie tyle na niego narzeka, co wręcz ewidentnie wyśmiewa. Najnowszy przykład przyszedł z dość nieoczekiwanego kierunku.
Gdy w czwartkowy wieczór Sabrina Ionescu i jej New York Liberty zmierzyły się z Golden State Valkyries w ramach rozgrywek WNBA, aktualne mistrzynie wygrały 82:77. Już po spotkaniu 27-latka, która w ubiegłym roku mierzyła się ze Stephenem Currym w konkursie rzutów z dystansu podczas Weekendu Gwiazd zasiadła do rozmowy z mediami, chyba nie spodziewała się, co nastąpi już wkrótce.
W pewnym momencie padło pytanie o postawę innej z gwiazd Liberty, Breanny Stewart, która zakończyła spotkanie z dorobkiem 27 punktów, siedmiu zbiórek, czterech asyst, trzech blików i dwóch przechwytów. Co jednak najbardziej zwróciło uwagę, to aż 19 przypadków, gdy 30-letnia skrzydłowa wędrowała na linię rzutów wolnych. To mogło pójść tylko w jednym kierunku.
Tym bardziej, że przegrane, ekipa Valkyries, w całym meczu oddały tylko 14 rzutów osobistych… łącznie. Taki scenariusz jest znany sympatykom NBA, jednak to, co działo się na parkiecie, i tak zszokowało wielu analityków i fanów żeńskiej odmiany koszykówki. Doszło do tego, że niektórzy zaczęli wręcz kwestionować poziom sędziowania w WNBA, które już przez cały ubiegły sezon pozostawiało wiele do życzenia. Odpowiednich słów nie mogła znaleźć nawet trenerka zwyciężczyń, Sandy Brondello.
– Nie, nigdy. Ona po prostu nie chciała przegrać – i to było dobre – odpowiedziała, gdy jeden z dziennikarzy zapytał, czy kiedykolwiek widziała tyle fauli wymuszonych przez jednego zawodnika lub jedną zawodniczkę. Do rozmowy wmieszała się siedząca obok Ionescu, w zabawny sposób wyrażając swoją opinię.
– SGA – powiedziała bez wahania w odpowiedzi na pytanie, które nie było nawet skierowane do niej. Po chwili dodała, że tylko żartuje, jednak jej wypowiedź zdążyła już wywołać sporo śmiechu w całym pomieszczeniu, a i sama zawodniczka zrobiła minę jakby doskonale wiedziała, co właśnie zrobiła.
Czy to jednak na pewno była tylko szpilka wbita koledze po fachu? A może jest w tym ziarno prawdy? Tegoroczna faza play-off to prawdziwy popis umiejętności Shaia Gilgeous-Alexandra, szczególnie pod względem rzutów wolnych. Świeżo upieczony MVP sezonu zasadniczego i Finałów Konferencji Zachodniej rzuca średnio dziewięć osobistych na mecz, trafiając je ze skutecznością wynoszącą ponad 85%.
To jeden z podstawowych elementów gry Kanadyjczyka, który wykorzystuje ten sposób, by zapewniać Oklahoma City Thunder łatwe punkty, ale i powkurzać rywali, wymuszając kontrowersyjne, a czasem wręcz podejrzane faule.. Nie bez kozery komentująca mecze w ESPN Doris Burke wspomniała o nim jako o „handlarzu rzutów wolnych”, co zresztą podchwycili również kibice.
Breanna oczywiście nie wytrzymuje porównania z Shaiem, również jeśli chodzi o osobiste. Przed meczem rozgrywanym w czwartkowy wieczór miała na koncie zaledwie 26 celnych rzutów wolnych, podczas gdy Kanadyjczyk w samych tylko play-offach – 126. Oddajmy jednak cesarzowej co cesarskie – szpilka od Sabriny trafiła w punkt, a dowcip nie zawiódł.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!