Gdy Bronny James został wybrany w drugiej rundzie draftu przez Los Angeles Lakers, większość sympatyków NBA zaczęła dopatrywać się znamion nepotyzmu. Niezależnie jednak od tego, czy LeBron James rzeczywiście maczał palce w budowaniu przyszłej kariery swojego syna, wiadomo, że przynajmniej na parkiecie młody nie będzie miał taryfy ulgowej. Podczas gry Król James będzie traktował go jak każdego innego kolegę z drużyny.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że sam LeBron James jeszcze przed rozpoczęciem sezonu będzie chciał zakończyć spekulacje na temat tego, jakoby chciał zapewnić swojemu potomkowi specjalne traktowanie. Potwierdza to wiceprezes Los Angeles Lakers ds. operacji koszykarskich Rob Pelinka, który wraz z trenerem JJ Redickiem był gościem podczas zorganizowanego w środę dnia dla mediów. 54-latek przywołał nawet zabawną sytuację, która miała miejsce podczas jednego z ostatnich treningów.
Otóż podczas wtorkowej sesji Bronny otrzymał niefortunne zadanie krycia swojego ojca, a ten, jako typowy miłośnik rywalizacji, nie zamierzał ułatwiać sprawy synowi. LBJ wręcz ośmieszył 19-latka, wyciągając go pod linię końcową, po czym jakby od niechcenia wykończył akcję trudnym manewrem pod koszem. Następnie James senior świętował jakby znalazł brylant w kaszance, wyraźnie nie odpuszczając i rzucając kilka żartobliwych docinek pod adresem juniora. Pelinka nie zdradził jakie konkretnie słowa padły. Można tylko się domyślać, że LeBron nie próbował obrazić matki swojego „przeciwnika”.
Chociaż szkoleniowiec Lakers nie traktuje dynamiki pomiędzy ojcem i synem jako wyzwania, z którym sobie nie poradzi, wydaje się że dla Bronny’ego to będzie długi i trudny rok. Wcześniej tego lata LeBron pół żartem, pół serio stwierdził w swoim podcaście, że na arenie czy podczas meczów potomek nie będzie mógł się do niego zwracać per „tato”. Teraz chłopak musi jeszcze znosić sytuacje, gdy własny rodziciel zdobywa punkty przeciwko niemu i jeszcze dokucza mu werbalnie.
Cóż, tak wygląda gra z dorosłymi. Im prędzej 19-latek do tego przywyknie, tym lepiej dla niego. Jedno trzeba przyznać – Król James nie traktuje go inaczej niż tylko kolejnego kolegę z drużyny. Bronny nie może więc się spodziewać większej ilości przywilejów, niż przykładowo Rui Hachimura czy Jarred Vanderbilt. Chyba sam LeBron zrozumiał, że trzymając syna pod kloszem może tylko zrobić mu krzywdę, a tego ewidentnie nie chce.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.