To jeden z najgłupszych transferów tej dekady! – grzmiał Bill Simmons, gdy New Orleans Pelicans wymienili dwa wybory w drafcie za wybór numer 13 w tegorocznym naborze. Teraz na jaw wychodzą szczegóły tej transakcji. Otóż władze Atlanta Hawks tak bardzo nie wierzyły w to, że Pelicans się zgodzili, że sami dopytywali, czy w Nowym Orleanie na pewno chcą to zrobić.
Kilka tygodni temu w zarządzie New Orleans Pelicans pojawiła się stara-nowa twarz. W kwietniu nowym szefem został Joe Dumars – były zawodnik oraz menedżer m.in. Detroit Pistons. Sęk w tym, że Dumars – choć zbudował mistrzowski zespół w Mo-Town – nie wyrobił sobie zbyt dobrej opinii. Co więcej, generalnym menedżerem został Troy Weaver, czyli kolejny były działacz Pistons, który również odchodził z klubu w niesławie po trzech bardzo słabych sezonach.
Okazuje się, że takie „combo” spowodowało, iż pozostałe drużyny zaczęły… ustawiać się w kolejce do transferu z Pelicans, gdyż zdaniem rywali klubem zarządzają „idioci”. Szczęściarzami okazali się Indiana Pacers, którzy jeszcze w trakcie finałów odzyskali swój własny wybór w pierwszej rundzie draftu 2026 w zamian za wybór numer 23 w tegorocznym naborze. Jak się później okazało, zrobili dobry ruch, bo Tyrese Haliburton zerwał Achillesa, a Myles Turner nie porozumiał się z klubem w sprawie nowej umowy, tak więc Pacers w nadchodzących rozgrywkach o najwyższe cele bić się nie będą. Ich wybór może mieć sporą wartość i dobrze dla nich, że odzyskali nad nim kontrolę.
Co natomiast zrobili Pelicans? Pozyskany od Pacers wybór numer 23 spakowali razem z wyborem w pierwszej rundzie draftu w 2026 roku – swoim lub Bucks, w zależności od tego, który będzie… wyżej – i oddali go do Atlanta Hawks w zamian za wybór numer 13, z którym wybrali Derika Queena.
Sytuację tak opisuje Shamit Dua z bloga In The N.O.:
– Gdy Troy Weaver zadzwonił do Hawks, to ci nie mogli uwierzyć, co im się oferuje. Pytali kilka razy o potwierdzenie, że niechroniony wybór w drafcie rzeczywiście był częścią transferu. Doszło do tego, że Onsi Saleh (generalny menedżer Hawks) bezpośrednio zadzwonił do Joe Dumarsa, by ten potwierdził to osobiście. Hawks nerwowo czekali na potwierdzenie od Dumarsa, mając nadzieję, że nie uświadomi on sobie, co się dzieje i nie odwoła wymiany – czytamy.
Podsumowując: Pelikany miały wybór Pacers (chroniony w top4) na przyszłoroczny draft. To potencjalnie może być bardzo cenny wybór, szczególnie przy kontuzji Haliburtona. Pelikany miały też prawo do wyboru Bucks (bez ochrony) na ten sam nabór. I to też potencjalnie może być bardzo cenny wybór, szczególnie że Giannis Antetokonumpo nadal nie chce potwierdzić, czy zostanie w Milwaukee na przyszły sezon. Sęk w tym, że teraz z ewentualnej niedoli Bucks skorzystają… Hawks.
To także Hawks mogą skorzystać z niedoli Pelicans, jeśli ci w przyszłym sezonie nie podniosą swoich lotów. A przecież w tym momencie nic nie wskazuje na to, żeby w nadchodzących rozgrywkach ekipa z Nowego Orleanu biła się o najwyższe lokaty na bardzo silnym Zachodzie. Ostatecznie to drużyna Jastrzębi wybierze sobie lepszy wybór w przyszłorocznym drafcie – albo ten Bucks, albo ten Pelicans, w zależności od tego, komu pójdzie gorzej. Peliakny mogą więc tego mocno żałować.
W ten sposób stawiają bowiem na to, że w przyszłym sezonie będą mocną lub co najmniej solidną ekipą. To duże ryzyko, tym bardziej gdy opiera się głównie na niepewnym zdrowiu Ziona Williamsona. Co więcej, nie wiadomo do końca, kiedy do gry wróci Dejounte Murray, który w połowie poprzednich rozgrywek zerwał Achillesa. Przypomnijmy, że Pelicans w ubiegłym sezonie z dorobkiem zaledwie 21 zwycięstw i 61 porażek zajęli dopiero 14. lokatę w tabeli Konferencji Zachodniej.