Poprzednia noc skończyła się dla Los Angeles Lakers dobrze. Nieco gorzej wspominał będzie ją Russell Westbrook, który nie zagrał w dogrywce, a gdy był na parkiecie to kibice Lakers albo na niego buczeli, albo namawiali do tego, by nie rzucał.
Sytuacja Russella Westbrooka jest nie do pozazdroszczenia. Dołączył do Los Angeles Lakers, by stworzyć tercet z LeBronem Jamesem i Anthonym Davisem. Panowie mieli wspólnie powalczyć z czołówką zachodniej konferencji i przedstawić konkretne zagrożenia dla pozostałych ekip gotowych do walki o mistrzostwo. Czas pokazał, że plany drużyny były mrzonką. Problemy zaczęły się piętrzyć, głównie ze zdrowiem liderów i formą… Russella Westbrooka.
Rozgrywający nie był tym, na kogo w LA liczyli. W 54 rozegranych w tym sezonie meczach Russ notował na swoje konto średnio 18,4 punktu, 7,8 zbiórki i 7,7 asysty. Trafiał na skuteczności 43,7 FG% i 30% za trzy. W gruncie rzeczy nie wygląda to tak źle, jak może się wydawać. Problem polega jednak na tym, że gra weterana nie ma wielkiego przełożenia na dobre wyniki zespołu. Wręcz przeciwnie, czasami Russell swoim kolegom przeszkadza.
Trener Frank Vogel odsunął go od dogrywki starcia z New York Knicks, które Lakers wygrali poprzedniej nocy. Po meczu powiedział tylko, że taka decyzja ma wymusić na zawodniku refleksje. Lakers po prostu chcą Westbrooka uświadomić, iż nie są zadowoleni z jego dyspozycji. W podobnym tonie wypowiadał się LeBron James, który na konferencji prasowej stwierdził, że każdy zawodnik ma pewne zobowiązania wobec sztabu szkoleniowego.
Sytuacja Westa jest tak zła, że reagować zaczęli nawet kibice. W meczu z Knicks doszło do dwóch bardzo wymownych sytuacji. W drugiej kwarcie Westbrook rzucał z półdystansu i strasznie spudłował od tablicy. Kibice zaczęli na niego buczeć. Następnie w czwartej kwarcie otworzył sobie pozycje w lewym rogu boiska i dostał podanie. Miał otwarty rzut, a obrona nie kwapiła się, by zamykać mu miejsce. Kibice widząc zamiary Westa, zaczęli krzyczeć, by nie rzucał. Rezultat? Sami zobaczcie…