Drużyny z Portland i Houston ściągnęły z rynku dwóch graczy. Nowe drużyny znaleźli dla siebie cały czas niespełniony Ben McLemore i weteran Pau Gasol, który ostatnio zapowiedział, że nie chce jeszcze kończyć kariery. Teraz pomoże drużynie Damiana Lillarda.
Sacramento Kings nie wiedzieli, co mają zrobić z Benem McLemorem, którego wybrali z 7. pickiem draftu 2013. Kolejne lata mijały, a zawodnik stał ze swoimi możliwościami w miejscu. Jego wartość zmalała do tego stopnia, że gdy został wolnym agentem, mało kto przejawiał nim jakiekolwiek zainteresowanie. Ostatecznie to Houston Rockets wykorzystali miejsce w rotacji i dadzą McLemorowi jeszcze jedną szansę.
Według informacji Shamsa Charanii, Ben podpisał częściowo gwarantowany 2-letni kontrakt, najpewniej za minimalną kwotę. 26-latek powinien wkraczać w najlepszy etap swojej kariery, tymczasem nadal tak naprawdę nie potwierdził, na co go stać. Dla Rockets to mało ryzykowna inwestycja, która może im się zwrócić, jeśli McLemore będzie jakościowym wsparciem z ławki.
Tymczasem Portland Trail Blazers dokooptowali do składu Paua Gasola, który od początku wolnej agentury szukał dla siebie nowego miejsca. Według informacji Adriana Wojnarowskiego, Gasol dogadał się z Portland Trail Blazers w sprawie rocznego kontraktu. Co ciekawe, Blazers chcieli ściągnąć Gasola już w 2016 roku. Przedstawili mu 2-letni kontrakt za 40 milionów dolarów! Hiszpan postawił wówczas na San Antonio Spurs.
39-latek jest już rzecz jasna tylko cieniem gracza, jakim był w Los Angeles. Nadal jednak może stanowić wsparcie z ławki na skrzydła i do gry na blokach. Poza tym ma ogromne doświadczenie, które przyda się w pracy z młodszymi zawodnikami. Blazers chcą zaatakować play-offy, więc obecność gracza, który ma na swoim koncie mistrzostwa zawsze jest czymś dobrym. Na pewno zabierze kilka minut Jusufowi Nurkiciowi, Hassanowi Whiteside’owi i Zachowi Collinsowi.
NBA: Potencjalna afera? Liga sprawdza telefony sprzed 1 lipca
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET