Poprzednie lato nie było udane dla zespołu z Oregonu. Portalnd Trail Blazers stracili praktycznie wszystkich zawodników, którzy przez lata stanowili o ich sile. Nie załamało to Terry’ego Stottsa i jest on w trakcie tworzenie pięknej karty w swojej trenerskiej karierze.
Kiedy w przerwie letniej kolejni gracze wylatywali z lotniska w Portland, wielu ekspertów na całym świecie wróżyło Blazers gruntowną przebudowę i jedno z ostatnich miejsc w Konferencji. Jak bardzo się mylili, pokazują młodzi podopieczni Stottsa. Zespół jest aktualnie 6 w tabeli Konferencji Zachodniej i już w tej chwili jest największym, pozytywnym zaskoczeniem sezonu 2015/16. Oczywiście całą chwałą zostają okrywani Damian Lillard i C.J. McCollum – duet obrońców, który jest głównym architektem zwycięstw zespołu z Bridgetown. I słusznie. Nie sposób jednak nie dostrzec w tym wszystkim mistrzowskiej ręki trenera Stottsa.
Wierzę, że jest on (Stotts) w czołówce walki o nagrodę dla Trenera Roku. – powiedział w środę trener Dallas Mavericks, Rick Carlisle.
Może brzmieć to trochę dziwnie dla samego zainteresowanego, bo Blazers z bilansem 29-27 są tylko nieznacznie ponad .500. Ważne w tym wszystkim będzie jednak kontekst. Portland Trail Blazers, po tym jak pożegnali się z LaMarcusem Aldridgem, Robinem Lopezem, Wesley’em Matthewsem i Nicolasem Batumem, rozpoczęli ten sezon z tylko jednym zeszłorocznym starterem – Damianem Lillardem. Do zespołu dołączyli Al-Farouq Aminu, Noah Vonleh, Mo Harcless i Mason Plumlee. Możecie wierzyć lub nie, ale rotacja złożona z tych graczy zalicza siódmy rating ofensywny.
Niedawne lanie jakie Blazers sprawili aktualnym mistrzom NBA pokazuje, że nie zamierzają zwalniać. Wygrali wszystkich sześć ostatnich spotkań i maja w tej chwili najlepszą serię ze wszystkich zespołów. Zwyżka formy jaką prezentują Blazers nie mogła przyjść w lepszym momencie. Teraz tylko muszą ją utrzymać.