W swojej dotychczasowej karierze w NBA Aaron Gordon znany był głównie jako specjalista od efektownych wsadów. Dokładnie pokazał to konkurs w 2016 roku, gdy ówczesny zawodnik Orlando Magic toczył zacięty bój z ostatecznym zwycięzcą, Zachem LaVine’em. Ostatnie lata pokazały jednak, że obecny skrzydłowy Denver Nuggets rozwinął się we wszechstronnego zawodnika, który potrafi także nieźle rzucać z dystansu, co udowodnił w umownym pojedynku z samym Stephem Currym.
Już w poprzednim sezonie Aaron Gordon wyglądał na człowieka z misją – niedoceniany zazwyczaj gracz wszedł na wyższy poziom gry i pomógł Denver Nuggets zrekompensować braki w głębi składu. Gdyby nie naciągnięcie ścięgna udowego, któego doznał w siódmym meczu drugiej rundy play-offów przeciwko Oklahoma City Thunder, być może to koszykarze ze stanu Kolorado cieszyliby się z mistrzostwa NBA. Takiego scenariusza nie da się wykluczyć. Teraz jedna skład drużyny jest znacznie silniejszy, a 30-letni skrzydłowy podczas dnia mediów starał się dać do zrozumienia, że w obecnej kampanii zamierza skupić się głównie na grze w obronie.
Tylko, że jego wyczyn – bo inaczej się tego nazwać nie da – w meczu otwierającym sezon przeciwko Golden State Warriors świadczył o czymś zupełnie innym. Gordon wyglądał, jakby chciał udowodnić Stephenowi Curry’emu kto tu naprawdę jest mistrzem „trójek”. Skrzydłowy Denver nie tylko zdobył rekordowe w karierze 50 punktów, ale też trafił aż 10 rzutów zza łuku (w tym aż osiem z rzędu!). Szkoda tylko, że jego wysiłki nie przyniosły rezultatu, bo Nuggets ostatecznie przegrali z niepokonanym jak dotąd przeciwnikiem 131:137.
Już w pierwszej połowie kibice zgromadzeni w Chase Center w San Francisco mogli być zdumieni i rozważać, że mogło dojść do podmiany zawodników, gdy Aaron trafił wszystkie siedem prób z dystansu, co jest drugim najlepszym wynikiem w historii NBA, jeśli chodzi o liczbę celnych „trójek” w jednej połowie bez ani jednego pudła. Lepszy jak dotąd był tylko Klay Thompson, który w październiku 2018 roku – jako gracz Warriors – po pierwszych dwóch kwartach spotkania z Chicago Bulls miał na koncie aż 10 celnych rzutów zza łuku, a cały mecz zakończył z rekordowymi 14 trafieniami.
Zresztą w trzeciej kwarcie Gordon kontynuował swoją serię, trafiając trójkę z kozła w kontrze – swoją ósmą z rzędu – i to tuż po tym, jak chwilę wcześniej w efektowny sposób zablokował rzut Curry’ego po drugiej stronie boiska. Dziewiąta próba była niecelna, natomiast później 30-letni skrzydłowy trafił jeszcze dwukrotnie, czym pobił swój zeszłoroczny rekord (siedem „trójek”). To tym bardziej ciekawe, że gdyby przed meczem przeprowadzić wśród kibiców Nuggets ankietę, który z zawodników ich drużyny mógłby urządzić sobie pojedynek strzelecki ze Stephem, Aaron raczej nie byłby pierwszym wyborem. Już prędzej Jamal Murray, Cam Johnson, Tim Hardaway Jr czy nawet… Nikola Jokić, który w całej karierze – przy niewielkiej liczbie prób – trafia z dystansu ze skutecznością 33,1%.
Tymczasem to właśnie skrzydłowy Denver właśnie przeszedł do historii. Jak wyliczyli specjaliści z OptaSTATS, został pierwszym zawodnikiem w historii najlepszej koszykarskiej ligi świata, który zdobył 50 punktów i trafił 10 „trójek” przy skuteczności wynoszącej przynajmniej 90%. Mało? Gordon zapisał się również złotymi zgłoskami w annałach organizacji, zdobywając najwięcej punktów spośród wszystkich zawodników Nuggets w meczu otwierającym sezon. Jak poinformował Troy Renck z „The Denver Post”, AG tym samym pobił rekord Alexa Englisha, który 25 października 1985 roku rzucił 47 „oczek” w starciu z… Warriors.
Łyżką dziegciu w beczce miodu pozostaje fakt, że jedna z „trójek” Gordona mogła dać Nuggets zwycięstwo w regulaminowym czasie gry. Problem w tym, że Curry odpowiedział w końcówce czwartej kwarty, a w dogrywce to jego drużyna okazała się być tą lepszą. Nie zmienia to jednak faktu, że skrzydłowy z Denver zdaje się kontynuować swoją imponującą formę rzutową, którą rozpoczął w poprzednim sezonie, kiedy to poprawił skuteczność zza łuku do 43,6% (a w rozgrywkach 2023-24 było to zaledwie 29%). Mimo swoich legendarnych popisów, Aaron nigdy nie wygrał konkursu wsadów, więc może warto spróbować szczęścia w turnieju rzutów z dystansu, prawdopodobnie zresztą znów mierząc się ze Stephem? Zawsze to jakiś plan.
Tak czy inaczej, forma skrzydłowego Nuggets to dobry prognostyk przed sobotnim meczem, gdy do Denver przyjadą Phoenix Suns. Nie można też wykluczyć, że jeśli pójdzie za ciosem, to właśnie podopieczni Davida Adelmana okażą się być największym zagrożeniem dla OKC w walce o mistrzostwo.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!










