Mimo zapowiedzi Austina Reavesa o chęci pozostania w Lakers jego przyszłość w Los Angeles pozostaje niepewna. Jak donoszą amerykańskie media, pojemność portfela klubu jest mocno ograniczona, a żeby pozostać w drużynie zawodnik będzie zmuszony mocno zejść ze swojej ceny.
– Chcę być Jeziorowcem. Oczywiście, dali mi jako pierwsi szansę. Byłem wielkim fanem Lakers, gdy dorastałem. Byłem wielkim fanem Kobego. Możliwość gry dla tej organizacji jest wyjątkowa i chciałbym tu pozostać. Miejmy nadzieję, że uda się to załatwić i będę mógł pozostać tu na całą moją karierę – przyznał w niedawnym wywiadzie dla The Athletic Austin Reaves.
24-latek jest kolejnym przykładem amerykańskiego snu, według którego z „niczego” nagle można wkroczyć na wielkie salony. Nadchodzącego lata rozstrzygnie się przyszłość obrońcy – po rozegraniu najlepszego sezonu w dotychczasowej karierze, po rozkochaniu w sobie kibiców z L.A. Zawodnik jasno przyznaje, że chciałby pozostać w purpurowo-złotych barwach, grając u boku LeBrona Jamesa, jednak pieniądze mogą mocno wpłynąć na jego decyzję.
Jak donosi Shams Charania, Lakers są gotowi zaproponować zawodnikowi umowę w granicach 51 mln dolarów za cztery lata gry. Mówi się, że wiele drużyn od tygodni bacznie przygląda się sytuacji Reavesa. Są wśród nich ekipy posiadające w nadchodzących miesiącach spory cap space, który pozwoliłby na propozycję w granicach 60-70 mln dolarów pod adresem zawodnika. Przypomnijmy, że 24-latek będzie zastrzeżonym wolnym agentem, co oznacza, że LAL będą mogli wyrównać każdą złożoną mu ofertę.
Na przestrzeni 64 meczów w tym sezonie Reaves notował średnio 13 punktów, 3 zbiórki i 3,4 asysty. Względem poprzednich rozgrywek znacznie poprawił swoją skuteczność z gry (52,9% względem 45,9%) oraz zza łuku (39,8% względem 31,7%).