To nie jest najlepszy sezon w wykonaniu Juliusa Randle’a. Skrzydłowy walczy nie tylko o powrót do formy sprzed roku, ale również z własnymi nerwami. Za nierozsądne zachowanie w meczu z Phoenix Suns będzie musiał zapłacić grzywnę.
W meczu pomiędzy New York Knicks a Phoenix Suns Julius Randle sprowokował przepychankę, za co został wyrzucony z parkietu. O całej sytuacji dokładniej pisaliśmy już tutaj. To jednak nie koniec skutków tego zamieszania. Skrzydłowy ekipy z Wielkiego Jabłka został ukarany grzywną w wysokości 50 tysięcy dolarów za zainicjowanie sprzeczki poprzez popchnięcie Cama Johnsona, fizyczny kontakt z arbitrem i nieprzestrzeganie dochodzenia NBA w sprawie indycentu.
W kolejnym spotkaniu Knicks w efektownym stylu ograli co prawda Los Angeles Clippers, ale ich sezon można powoli spisywać na straty. Podopieczni Toma Thibodeau przegrali 7 z 8 ostatnich meczów i plasują się dopiero na 12. miejscu w tabeli konferencji wschodniej z bilansem 26-38. Strata do pozycji gwarantującej udział w turnieju play-in wynosi już pięć zwycięstw, a trzeba zaznaczyć, że chrapkę na zajęcie miejsca Atlanta Hawks, Brooklyn Nets czy Charlotte Hornets mają też Washington Wizards (29-34).
Sam Julius Randle również nie zachwyca. W 62 spotkaniach bieżącego sezonu skrzydłowy notował średnio 19,6 punktu, 10 zbiórek i 5,2 asysty na mecz. Choć liczby te mogą robić wrażenie, to od 27-latka oczekuje się zdecydowanie więcej, szczególnie biorąc pod uwagę jego kontrakt. Przed rozpoczęciem rozgrywek Randle podpisał z NYK trzyletnią umowę wartą 62 miliony dolarów.