To jeden z największych kandydatów do zmiany klubowych barw, lecz na razie Eric Gordon pozostaje zawodnikiem Houston Rockets. Ceniony weteran znalazł się na celowniku wielu klubów, które od tygodni pytają o jego dostępność. Rakiety ustaliły jednak wysoką cenę za obrońcę i nie chcą tanio puścić 33-letniego zawodnika.
Wydawało się, że dni Erica Gordona w Teksasie są policzone. Doświadczony obrońca już przed czerwcowym draftem wzbudzał spore zainteresowanie. Obok zawodnika Houston Rockets od dłuższego czasu kręci się zresztą sporo klubów, w tym m.in. Los Angeles Lakers, Milwaukee Bucks czy Phoenix Suns. Mimo tego Gordon klubu wciąż nie zmienił, a jasne jest, że na tym etapie kariery dużo bardziej przydałby się w drużynie walczącej o mistrzostwo. Byłoby to świetne rozwiązanie zarówno dla jego nowej drużyny, jak i dla samego gracza.
Sęk w tym, że Rockets ustalili wysoką cenę za 33-latka. Nie widzą też aż tak dużej potrzeby, by się Gordona pozbywać, tym bardziej że jest to jeden z najstarszych i najbardziej doświadczonych zawodników w ich składzie, co także ma dużą wartość dla tak młodego zespołu, jak Rockets. W związku z tym Rakiety na razie czekają na lepsze oferty i liczą, że uda im się pozyskać w zamian minimum jeden wybór w pierwszej rundzie draftu. Jak do tej pory żaden z zainteresowanych klubów takiej propozycji jeszcze nie złożył.
Gordon tymczasem jakiś czas temu w jednym z wywiadów przyznał, że nie może martwić się o sprawy pozaboiskowe, gdyż to coś poza jego kontrolą. – Wiem jak działa ten biznes – dodał. 33-latek w zeszłym sezonie wystąpił w 57 spotkaniach w barwach teksańskiej drużyny, notując średnio 13.4 punktów przy ponad 41-procentowej skuteczności rzutów za trzy. Wciąż może odgrywać więc w NBA ważną rolę i dlatego nic dziwnego, że interesują się nim także kandydaci do walki o tytuł. Któryś z nich powinien zresztą prędzej czy później po niego sięgnąć.