Goran Dragić to bez wątpienia jeden z najlepszych europejskich koszykarzy w historii NBA. 31 grudnia ubiegłego roku słoweński rozgrywający zdecydował się zakończyć swoją bogatą, trwającą aż 15 sezonów w najlepszej lidze świata karierę. Popularny Dragon to powszechnie lubiana postać, o czym świadczy fakt, jacy zawodnicy zapowiedzieli swoje występy w zaplanowanym na 24 sierpnia meczu, będącym oficjalnym pożegnaniem 38-latka z koszykarskim parkietem, przynajmniej ze strony zawodniczej.
Udział w wydarzeniu określanym jako Night of the Dragon potwierdzili już na przykład dwaj zawodnicy, dla których Goran Dragić niejako przetarł szlaki w NBA – Luka Doncić oraz Nikola Jokić. Nie zabraknie również emerytowanych koszykarzy, jak na przykład Dirk Nowitzki, odpowiadający za koszykówkę w Sudanie Południowym Luol Deng czy… Chris Bosh. Tak, ten sam, który musiał przedwcześnie zakończyć karierę, a ostatni raz na parkiecie widziany był jeszcze w 2016 roku.
Aż jedenastokrotny uczestnik Meczów Gwiazd zaczynał w Toronto Raptors, jednak najlepsze lata spędził zdecydowanie w Miami Heat. Na Florydzie stworzył gwiazdorskie trio z Dwyane’em Wade’em i LeBronem Jamesem, co zaowocowało dwukrotnym zdobyciem tytułu mistrzowskiego. Niestety, to były tylko miłe złego początki. Już w 2015 roku, tuż po All-Star Game, Bosh został przyjęty do szpitala. Diagnoza była druzgocąca – zakrzep krwi w jednym z płuc. Tamten sezon miał już z głowy.
Wrócił dopiero w październiku i, gdy wydawało się, że nic gorszego nie może mu się przytrafić, z powodu urazu łydki doświadczony skrzydłowy musiał odpuścić sobie zaplanowany udział w Meczu Gwiazd oraz konkursie trójek. Niestety, to był dopiero początek problemów. Zakrzep w nodze uniemożliwił Boshowi nie tylko dalsze występy w sezonie 2015-16, ale i dalsze uprawianie sportu. Przedłużające się perypetie zdrowotne sprawiły, że, choć liczono na dobre wieści, absolwent Georgia Tech nie przeszedł testów medycznych przed nowymi rozgrywkami. W sierpniu 2016 Pat Riley oficjalnie ogłosił, że dla jego zawodnika to koniec kariery.
W maju kolejnego roku obie strony rzekomo miały dojść do oficjalnego porozumienia, na mocy którego Bosh miał opuścić drużynę, a jego wynagrodzenie nie obciążałoby budżetu płacowego Heat na kolejny sezon. Niedługo potem NBA potwierdziła usunięcie kontraktu zawodnika z rosteru drużyny, ponieważ problemy z zakrzepami krwi okazały się zbyt poważne, by jego kariera mogła być kontynuowana. Co jednak ciekawe, w lutym 2018 Chris ogłosił, że… planuje powrót, nie wykluczając nawet dania sobie kolejnej szansy w najlepszej lidze świata.
Niestety, na planach się skończyło. Rok później 40-letni obecnie były koszykarz oficjalnie ogłosił decyzję o zawieszeniu butów na kołku. Złoty medalista z Pekinu najwidoczniej stwierdził, że nie ma już szans na powrót. Heat oficjalnie zastrzegli numer 1, jaki nosił, a oficjalna ceremonia zawieszenia trykotu pod kopułą Kaseya Center miała miejsce 26 marca 2019, tuż przed meczem z Orlando Magic.
Trwająca blisko półtorej dekady kariera Chrisa Bosha w NBA zakończyła się wcześniej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, choć i tak sukcesów niejeden mógłby mu zazdrościć. Dwukrotny mistrz rozegrał w sumie 893 mecze, w których zdobywał średnio 19,2 punktu, 8,5 zbiórki, 2 asysty i 1 blok. Trafiał 49,4% wszystkich rzutów z gry, w tym 33,5% zza łuku.
Już za tydzień 40-latek będzie miał możliwość, by po ośmiu latach przerwy znów wejść na parkiet i poczuć atmosferę koszykarskiego meczu. Nawet jeśli to tylko jednorazowy występ, w dodatku niepozbawiony pewnego ryzyka, możliwość ponownego zobaczenia w akcji jednego z najlepszych silnych skrzydłowych w historii NBA z pewnością będzie niepowtarzalnym przeżyciem. Dochód ze spotkania, które odbędzie się na Stozice Arena w Lublanie zostanie przeznaczony na cele charytatywne.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.