Pierwsze godziny po otwarciu rynku wolnych były dla Milwaukee Bucks niezwykle pracowite. Organizacja z Wisconsin przedłużyła umowy z ważnymi zawodnikami drugiego planu oraz sprowadziła Joe Inglesa. Występ skrzydłowego w barwach Kozłów w najbliższym sezonie nie jest jednak pewny.
Mimo odpadnięcia w tegorocznych Półfinałach Konferencji Wschodniej Milwaukee Bucks kontynuują prowadzoną w ostatnich latach krystalizację zespołu. Z każdym kolejnym sezonem do dobrze znanego nam, ugruntowanego trzonu wprowadzają po 2-3 wartościowych zawodników drugiego planu. Mają oni za zadanie wpasować się w układankę trenera Budenholzera i w roli role playerów zoptymalizować grę drużyny w określonym elemencie.
Tegorocznego lata klub postawił na Joe Inglesa. Australijczyk znany jest ze swojego koszykarskiego IQ i umiejętności szybkiego dostosowania się do filozofii drużyny. Jest także solidnym strzelcem oraz niezłym obrońcą, dzięki czemu można uznać go za typ zawodnika pożądanego przez każdą z drużyn chcących rywalizować o pierścień.
Mówiąc o Inglesie przed oczami staje nam jednak obraz kontuzji odniesionej przez zawodnika w styczniu tego roku. 34-latek doznał zerwania więzadła krzyżowego, przez co zmuszony był do poddania się operacji. Mimo pauzy w koszykarskich aktywnościach trwającej już blisko pół roku Australijczyk nie będzie gotowy do gry od początku sezonu regularnego. Na ten moment nie wiadomo nawet, czy w ogóle zagra w najbliższych rozgrywkach. Mówi się jednak, że Bucks liczą na skorzystanie z zawodnika przynajmniej od początku play-offów.
Kolejnym ruchem ekipy z Milwaukee było przedłużenie umowy z Bobbym Portisem. Ulubieniec kibiców z Wisconsin w porozumieniu z zespołem uprzednio odrzucił przysługującą mu 4,6-milionową opcję zawodnika, aby następnie podpisać nowy 4-letni kontrakt opiewający na 49 mln dolarów. W ten sposób 27-latek związał się z klubem do sezonu 2025-26. Portis notował w ostatnich rozgrywkach średnio 14,6 punktów i 9 zbiórek, w 59 meczach wychodząc w pierwszej piątce.
Bucks przedłużyli także współpracę z Wesley’em Matthewsem oraz Jevonem Carterem podpisując z nimi odpowiednio roczną i dwuletnią umowę. Matthews przydawał się głównie w play-offach odciążając w defensywie Jrue Holiday’a, natomiast Carter, wchodząc z ławki, potrafił zrobić różnicę w ofensywie.