W tegorocznym zestawieniu najlepszych pierwszoroczniaków NBA trudno szukać jakichś większych niespodzianek. W pierwszej piątce znalazła się chociażby cała trójka zawodników tworzących podium tegorocznego rankingu na debiutanta roku sezonu regularnego. Przykrą niespodzianką jest brak w którejś z piątek Isaiaha Colliera z Utah Jazz, któremu zabrakło… jednego punktu.
Jedynym zawodnikiem, który jednogłośnie został wybrany do pierwszej piątki najlepszych ligowych debiutantów został tegoroczny zdobywca nagrody Rookie of the Year, czyli Stephon Castle z San Antonio Spurs. 20-latek otrzymał nominację od wszyskich 100 głosujących z całego świata.
Oprócz niego w najlepszej piątce pierwszoroczniaków znaleźli się Francuzi Zaccharie Risacher (Atlanta Hawks) i Alex Sarr (Washington Wizards), oraz dwójka z Memphis Grizzlies – Jaylen Wells i Zach Edey. Szczególnie przypadek ostatniej pary jest ciekawy, bowiem poprzedni raz, gdy w pierwszej drużynie debiutantów znalazło się dwóch klubowych kolegów miał miejsce w sezonie 2019-20, a byli to Ja Morant i Brandon Clarke, również reprezentujący barwy ekipy z Tennessee.
Ciekawostką jest również fakt, że obaj rodacy Victora Wembanyamy, wybrani odpowiednio z pierwszym i drugim numerem ubiegłorocznego draftu, zostali pierwszą parą zawodników reprezentujących ten sam kraj, którzy znaleźli się w czołowej piątce najlepszych debiutantów w tym samym sezonie. Rzecz jasna, Stany Zjednoczone wykluczamy.
Drugą drużynę czołowych pierwszoroczniaków sezonu 2024-25 tworzą z kolei Matas Buzelis (Chicago Bulls), Donovan Clingan (Portland Trail Blazers), Yves Missi (New Orleans Pelicans), Kel’el Ware (Miami Heat) oraz Bub Carrington (Wizards). Widać tutaj zdecydowaną przewagę zawodników podkoszowych, zaś ostatni z wymienionych był tym, który o zaledwie punkt wyprzedził w zestawianiu jedno z największych pozytywnych zaskoczeń minionej kampanii, Isaiaha Colliera z Utah Jazz. Dzięki temu stołeczna drużyna doczekała się więcej niż jednego zawodnika wybranego do drużyny debiutantów po raz pierwszy od sezonu 1963-64, gdy do zestawienia załapali się Gus Johnson i Rod Thorn.
Warto wspomnieć jeszcze o zawodnikach, którzy może nie byli aż tak blisko załapania się do czołowej dziesiątki co rozgrywający z Salt Lake City, jednak przekonali do siebie wystarczającą liczbę głosujących, by zdobyć dwucyfrową liczbę punktów. Do tego grona zaliczamy Kyle’a Filipowskiego (Jazz), Rona Hollanda II (Detroit Pistons) i Daltona Knechta (Los Angeles Lakers).
Negatywnym zaskoczeniem są z kolei niskie miejsca Ryana Dunna (Phoenix Suns), Jareda McCaina (Philadelphia 76ers) i – zwłaszcza – wybranego z „trójką” Reeda Shepparda (Houston Rockets). W przypadku dwóch pierwszych swoją rolę odegrały tu kontuzje, zaś podopieczny Ime Udoki potrzebował więcej czasu na adaptację i dopiero pod koniec sezonu, w wyniku kontuzji kluczowych graczy, dostawał swoje szanse, pokazując umiejętności i potencjał, co dobrze wróży na przyszłość.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!