Wszyscy związani z Memphis Grizzlies wciąż mają w pamięci ubiegły sezon, gdy roster ekipy z Tennesee przypominał kolejny odcinek „Szpitala na perypetiach”. Plaga kontuzji, która dotknęła także czołowych zawodników jak Ja Morant czy Steven Adams sprawiła, że kampanię 2023-24 trzeba było spisać na straty. Nowe rozgrywki podopieczni Taylora Jenkinsa rozpoczęli od bilansu 6-4, ale wygląda na to, że wracają stare demony.
Jeszcze w sierpniu złamania prawej stopy doznało jedno z odkryć poprzedniego sezonu, czyli GG Jackson II. 4 września 19-latek przeszedł zabieg chirurgiczny, ale już wówczas było wiadomo, że w jego przypadku start nowej kampanii opóźni się o przynajmniej trzy miesiące. Również w trakcie offseasonu wypadł drugi ze skrzydłowych, Vince Williams Jr. Według przekazanych wówczas przez Memphis Grizzlies informacji, 24-latek miał opuścić przynajmniej miesiąc z powodu problemów z powodu reakcji stresowej w kości piszczelowej. On również jeszcze nie wrócił na parkiet.
W ostatnim czasie z gry wypadli dwaj kolejni zawodnicy – Marcus Smart (problemy z prawą kostką) i Desmond Bane (naciągnięcie mięśni skośnych brzucha). Podstawowi gracze Miśków przedwcześnie zakończyli spotkanie z Brooklyn Nets i wkrótce okazało się, że obaj będą musieli opuścić po kilku spotkań. Niestety, teraz do grona rekonwalescentów dołączył największy gwiazdor drużyny, Ja Morant.
Jak donosi Damichael Cole z The Commercial Appeal, kontrowersyjny koszykarz doznał urazu w trzeciej kwarcie środowego meczu z Los Angeles Lakers. Podczas próby alley-oopa został „zdestabilizowany” w powietrzu, po czym zaliczył twarde lądowanie na parkiet, upadając w pozycji „ekstremalnego zgięcia prawego biodra”. W następstwie upadku doznał doznał podwichnięcia tylnej części stawu biodrowego (bez przemieszczenia), a także licznych naciągnięć mięśni miednicy pierwszego stopnia. W kolejnym starciu z Washington Wizards już nie zagrał, lecz pojawił się na arenie, chodząc o kulach.
Według informacji podanych przez samych Grizzlies, zawodnik opuści przynajmniej tydzień, po czym jego stan zostanie poddany kolejnej weryfikacji. Tym bardziej przykry jest fakt, że to już jego… trzeci uraz od początku obozu treningowego. Jeszcze podczas preseasonu Morant doznał lekkiego skręcenia kostki, a jeden z wcześniejszych meczów sezonu zasadniczego opuścił z powodu bólu w prawym udzie.
Po tym, jak kontuzje (i nie tylko) wyeliminowały go z udziału w praktycznie całej ubiegłej kampanii, wszyscy w Memphis liczyli na odkupienie ze strony samego zawodnika, który przecież w koszykówkę grać potrafi. Trzeba przyznać, że Ja zaliczył dobre wejście w nowy sezon, zapisując na swoje konto średnio 20,6 punktu, 5 zbiórek oraz 9,1 asysty na mecz. Z nim w składzie Miśki zanotowały bilans 5-3, więc na pewno bez niego grało im się będzie znacznie trudniej.
Jak to jednak zwykle bywa w sportach zespołowych, pech jednego oznacza szansę dla drugiego. W związku z niedyspozycją Moranta swoją okazję na grę w pierwszej piątce otrzymał Scotty Pippen Jr. Syn legendarnego Scottiego Pippena pokazał, że zaoferowanie mu gwarantowanego kontraktu można rozpatrywać w kategorii strzałów w dziesiątkę. Lub buzzer-beaterów, jeśli wolimy pozostać w kategorii basketu. Jak pisaliśmy już wcześniej w tym miejscu, 23-latek zaliczył triple double, tym samym przechodząc do historii.
W obecnej sytuacji na jakieś minuty na pewno może liczyć również Yuki Kawamura. Ulubieniec lokalnej publiczności, a w cywilu nowy najlepszy kumpel Moranta także dostał swoją szansę w spotkaniu z Wizards i trudno nie przyznać, że błysnął, wywołując szaleństwo na trybunach i ławkach rezerwowych. Najpierw jednym z typowych dla siebie efektownych podań za plecami doskonale obsłużył Jaya Huffa, który miał wolną drogę pod kosz i wykończył akcję potężnym wsadem. Jakby tego było mało, kilkadziesiąt sekund później filigranowy Japończyk zdobył swoje pierwsze punkty z gry w NBA, trafiając taką „trójkę” z krokiem w tył, jakiej nie powstydziłby się nawet sam Stephen Curry. Niestety, następny taki rzut już spudłował, ale raczej nikt nie miał mu tego za złe. Po prostu przyjemnie się patrzy na jego wyczyny w najlepszej lidze świata i oby było ich coraz więcej.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!