Odkąd Patrick Beverley zaliczył ostatni występ na parkietach NBA minęło już dobrze ponad pół roku. Weteran, który niespełna dwa tygodnie temu rozwiązał umowę z izraelskim Hapoelem Tel Awiw zapewne chciałby wrócić do najlepszej ligi świata, ale to wcale nie musi być takie łatwe. Tym bardziej, że czekają go problemy natury prawnej związane z jego przeszłym zachowaniem.
Zarówno jego jak i całą organizację Milwaukee Bucks czeka bowiem pozew wynikający z incydentu, który miał miejsce w ubiegłym roku podczas pierwszej rundy fazy play-off, w której Patrick Beverley z kolegami ulegli 2:4 Indiana Pacers. Na zakończenie serii wyraźnie poirytowany rozgrywający Kozłów rzucił piłką w stronę kibiców, o czym pisaliśmy w tym miejscu. Wydawało się, że sprawa zostanie zamieciona pod dywan, jednak w tej chwili wszystko wygląda na to, że skończy się na sprawie sądowej.
W decydującym, szóstym meczu Pacers wygrali 120:98, tym samym eliminując Bucks z dalszej gry. Radość z awansu zmieniła się jednak w nieprzyjemne doświadczenie dla dwóch fanek ekipy gospodarzy – Jessiki Simmons i Katie Lanciotti, które to właśnie zdecydowały się złożyć pozew.
Wynika z niego, że siedzący na ławce Beverley w pewnej chwili rzucił piłką w trybuny, trafiając Lanciotti w głowę z taką siłą, że zerwał jej naszyjnik, co poskutkowało „natychmiastowym bólem”. Chwilę później, gdy inny z sympatyków koszykówki odrzucił mu piłkę, Patrick ponownie posłał ją w tłum, tym razem trafiając Simmons w klatkę piersiową i twarz.
Pozew, złożony w hrabstwie Marion oskarża byłego koszykarza NBA o pobicie oraz „celowe wywołanie cierpienia emocjonalnego”. Dodatkowo obie pokrzywdzone twierdzą, że ówczesny rozgrywający Bucks naruszył ich prywatność i zniesławił je w komentarzach, które miały rzekomo paść w jednym z odcinków jego podcastu The Pat Bev Podcast with Rone. Według powódek jego słowa były przyczyną rozprzestrzenienia się plotek, które zaszkodziły reputacji kobiet wśród ich znajomych i rodziny.
Pozew zwraca również uwagę na osobę Josha Oppenheimera, jednego z asystentów trenera ekipy z Milwaukee, który podczas tamtego feralnego meczu prowokował lokalną publiczność, co dodatkowo zaogniło sytuację na trybunach. Chociaż Simmons i Lanciotti miały nie reagować na zaczepki członka sztabu szkoleniowego Bucks, i tak później zostały wyprowadzone z areny, co sprawiło, że poczuły się upokorzone i niesłusznie potraktowane.
W związku z powyższym powódki domagają się „odszkodowania kompensacyjnego i karnego za doznane krzywdy, obejmujące ból fizyczny, cierpienie emocjonalne, upokorzenie, koszty leczenia oraz utracone godziny pracy”. Póki co ani zawodnik ani drużyna w żaden sposób nie skomentowały sytuacji.
36-latek tuż po całym zajściu sugerował za to, że w trakcie meczu musiał znosić obraźliwy język i obelgi na tle rasistowskim. Wprawdzie prokuratura hrabstwa Marion nie zdecydowała się wówczas pociągnąć go do odpowiedzialności karnej, jednak kontrowersyjny zawodnik został ukarany przez ligę zawieszeniem na cztery mecze, której… jeszcze nie odbył, bo od tamtej pory występował tylko w Izraelu.
Trudno powiedzieć, czy w ten sposób Beverley nie zamknął sobie powrotnej drogi do najlepszej ligi świata. Przez całą swoją karierę znany był z różnego rodzaju kontrowersyjnych zachowań, ale tamten incydent w połączeniu z werbalną napaścią na dziennikarkę Malindę Adams chyba przelało czarę goryczy. Wielu fanów domagało się wilczego biletu dla niesfornego zawodnika, który w obecnej sytuacji może mieć na głowie znacznie poważniejsze problemy niż tylko brak chętnych na jego zatrudnienie.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!