Szkoleniowiec San Antonio Spurs od dawna zwraca uwagę na to, że kierunek, w jakim zmierza NBA jest bardzo niepokojący. W trakcie jednej z ostatnich konferencji prasowych wyraźnie sfrustrowany zaznaczył, że z koszykówki robi się cyrk i tylko brakuje jej rzutów za cztery i pięć punktów.
W takim tonie Gregg Popovich wypowiadał się już wiele razy. Po jednym z meczów swojej drużyny szkoleniowiec musiał wyrzucić z siebie złość na to, że nikt nie chce już grać w obronie. W ostatnich latach widzimy wyraźną tendencję zmierzającą w kierunku tworzenia z meczu widowiska na najwyższym poziomie. Ma to rzecz jasna swoje plusy i minusy, bo choć dobrze wpływa na popularność koszykówki, to wyraźnie przeszkadza grze jako takiej, bowiem wielu zawodników woli fajerwerki w ataku kosztem defensywy.
Trener San Antonio Spurs od lat promuje zespołowość. Jest jednym z tych szkoleniowców, którzy przykładają ogromną wagę do tego, w jaki sposób jego zespół egzekwuje założenia i jak jego zawodnicy korzystają z koszykarskiego rzemiosła. Dlatego właśnie nie jest zadowolony z faktu, że dużo ekip nie podchodzi do kwestii gry w obronie z odpowiednią temu uwagą. Przykładów dla jego słów nie trzeba szukać daleko. Niemal każdej nocy oglądamy mecze, w których zespoły pobijają kolejne rekordy zdobywanych punktów.
– Znacznie trudniej gra się teraz w defensywie. Mówiłem to już wcześniej. Mam nadzieję, że liga wprowadzi rzut za cztery punkty i rzut za pięć punktów, by w ogóle zrobić z tego prawdziwy cyrk. To będzie już zupełnie inny sport – na pewno nie koszykówka, tylko kupa gówna – przyznał w swojej żywiołowej tyradzie szkoleniowiec Spurs. Niestety taka jest cena walki o popularność. Kolejne pokolenia mają do wyboru wiele atrakcyjnych form rozrywek i oglądanie NBA nie zawsze w tej walce o uwagę wygrywa.
Liga włączyła się w rywalizację o młodszego widza. Żeby być w niej relatywnie skuteczna, musi wprowadzać “usprawnienia”. Rzut za cztery punkty? Nie powinniśmy być zdziwieni, jeśli za kilka lat tyle właśnie będzie warta próba z własnej połowy. Pop to koszykarski purysta, dlatego tak trudno mu się z tym pogodzić. Trzeba jednak oddać mu to, że w sezonach, gdy Spurs walczyli o mistrzostwo, grę zespołu prowadzonego przez Tony’ego Parkera, Manu Ginobiliego i Tima Duncana oglądało się z najwyższa przyjemnością.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET