Od niemal 20 lat, czyli tak w zasadzie od początku swojej kariery w NBA, co roku LeBron James plasował się wśród najlepszych graczy NBA w głosowaniu na MVP. Aż do teraz. Po raz pierwszy LBJ nie otrzymał ani jednego głosu i nie znalazł się w zestawieniu, które ostatecznie wygrał Joel Embiid z Philadelphia 76ers.
To niesamowita wręcz sytuacja, że dopiero teraz ta seria Jamesa została przerwana. Doskonale obrazuje ona, że LeBron od początku kariery wszedł na bardzo wysoki poziom, który udało mu się utrzymać przez tyle lat. Jego brak w głosowaniu na MVP nie oznacza zresztą, że ma za sobą słaby sezon. Wręcz przeciwnie.
Skrzydłowy Los Angeles Lakers zaliczył kolejne udane rozgrywki, notując średnio 28.9 punktów, 8.3 zbiórek oraz 6.8 asyst w 58 spotkaniach sezonu zasadniczego, wprowadzając kalifornijski zespół z powrotem do fazy play-off. I to w takim wieku, który dla większości innych zawodników oznacza tak naprawdę emeryturę.
38-latek takim obrotem spraw raczej się jednak nie przejmuje. Ostatnią z czterech swoich nagród dla MVP zdobył w 2013 roku. Teraz skupia się on przede wszystkim na pogoni za kolejnymi pierścieniami. We wtorek pomógł Lakers ograć Golden State Warriors w pierwszym meczu drugiej rundy tegorocznej fazy posezonowej.