Będzie dokładnie tak, jak jakiś czas temu zażyczył sobie Donovan Mitchell. Za sprawą wtorkowych wyników na kilka dni przed końcem sezonu zasadniczego pewne jest już, że Cleveland Cavaliers skończą rozgrywki na czwartym miejscu w tabeli Konferencji Wschodniej NBA, a zaraz za nimi uplasują się New York Knicks. Tym samym znamy już pierwszą parę tegorocznej fazy play-off.
Seria ta rozpocznie się w Cleveland, jako że to Cavs będą mieli przewagę parkietu. Zapowiada się bardzo ciekawe starcie, w którym trudno będzie wskazać jasnego faworyta. W czterech meczach sezonu zasadniczego trzy razy górą byli Nowojorczycy. Ostatni taki bezpośredni mecz miał miejsce pod koniec marca, a Knicks wygrali 130:116 po znakomitym występie Jalena Brunsona.
Rozgrywający, który trafił do Nowego Jorku latem ubiegłego roku, wygrał pojedynek z Mitchellem i zapisał na konto najlepsze w karierze 48 punktów, dokładając do tego także dziewięć asyst:
Knicks w tym spotkaniu musieli grać już bez Juliusa Randle’a, który pauzuje ze względu na skręconą kostkę. Według wstępnych prognoz ma on odpoczywać przez około dwa tygodnie, dlatego fani nowojorskiej drużyny mogą być względnie spokojni, jako że Randle powinien zdążyć powrócić na początek fazy play-off NBA. Na korzyść Knicks przemawia także historia.
Otóż ekipa z Nowego Jorku jak do tej pory trzy razy spotkała się z Cavaliers w playoffs, wygrywając wszystkie trzy serie, w których trakcie drużyna z Ohio zaliczyła tylko jedno zwycięstwo. Po raz ostatni takie starcie miało miejsce w fazie posezonowej w 1996 roku, kiedy to Knicks jako „piątka” do zera ograli swojego rywala. Teraz w Wielkim Jabłku liczą na podobny scenariusz.
Pokrzyżować te plany na pewno będzie jednak chciał m.in. wspomniany już Mitchell, który jest w znakomitej formie. Dla niego mecze z Knicks będą miały zresztą dodatkowy podtekst, bo to przecież nowojorska ekipa była najpoważniejszym rywalem dla Cavs w wyścigu po obrońcę, kiedy Utah Jazz zdecydowali się z nim pożegnać latem ubiegłego roku.
W pewnym momencie wydawało się zresztą, że Mitchell będzie graczem Knicks, ale tak się ostatecznie nie stało. 26-latek i tak zagra jednak w Madison Square Garden, co będzie dla niego wyjątkowym przeżyciem, tym bardziej że wychował się on w Nowym Jorku. – Historia zatoczy koło. Nie życzyłbym sobie niczego innego – mówił kilka dni temu, a teraz jego życzenie się spełni.