Ostatnie dni upływały nam nie tylko pod znakiem koszykarskich mistrzostw świata. Równolegle za oceanem toczony był tenisowy US Open, którego zwycięzcę poznaliśmy w nocy z niedzieli na poniedziałek. Novak Djoković po wygraniu 24. turnieju wielkoszlemowego w karierze ubrał specjalną koszulkę na cześć swojego wieloletniego przyjaciela Kobego Bryanta.
Zwycięstwo w Nowym Jorku dało Djokoviciowi nie tylko 24. wielkoszlemowy i 69. ogółem tytuł w karierze, ale również kolejny argument w wyścigu o miano najlepszego tenisisty w historii. W finale Serb pokonał w trzech setach Rosjanina Daniła Miedwiediewa, czym zrewanżował się za porażkę sprzed dwóch lat na analogicznym etapie turnieju.
Koszykarskich kibiców zamiast wyniku meczu interesować może jednak bardziej to, co miało miejsce po jego zakończeniu. Djoković zdecydował się bowiem na piękny gest w kierunku zmarłego ponad 3 lata temu Kobe Bryanta. Serb przywdział koszulkę z numerem „24″, zdjęciem legendy Los Angeles Lakers i napisem „Mamba Forever” na ceremonię wręczenia trofeum.
– Kobe był moim bliskim przyjacielem. Dużo rozmawialiśmy o mentalności zwycięzcy, szczególnie kiedy zmagałem się z kontuzją i próbowałem wrócić na szczyt. Był jedną z osób, na których najbardziej polegałem – przyznał później Djoković.
– Zawsze służył radą i wsparciem w najbardziej przyjazny sposób – kontynuował. – Oczywiście to, co wydarzyło się kilka lat temu, odejście jego i jego córki bardzo mnie zraniło. Pomyślałem, że ta koszulka to może być miła, symboliczna rzecz, aby docenić go za wszystkie rzeczy, które zrobił.
Słowom tenisisty towarzyszyły oczywiście głośne owacje amerykańskiej publiczności. W wywiadach Kobe wielokrotnie wspominał o przyjaźni z Djokoviciem, nazywając go najlepszym, który kiedykolwiek trzymał rakietę w ręce.