Jeszcze nieco ponad pięć lat temu Killian Hayes trafiał do NBA jako czołowy wybór draftu. Jego kariera nie potoczyła się jednak tak, jak wskazywałby na to jego potencjał, przez co już od wielu miesięcy nie jest w stanie znaleźć sobie stałego miejsca w lidze. Dziś walczy jednak o wielki powrót.
Killian Hayes trafił do NBA jako 7. wybór Draftu 2020. W swoim pierwszym sezonie w barwach Detroit Pistons rozegrał jednak tylko 26 spotkań, bo na początku stycznia — po zaledwie siedmiu występach przez opóźnione rozpoczęcie rozgrywek — nabawił się urazu biodra. Po powrocie na parkiety zaliczył kilka solidnych występów, w tym 21 punktów, osiem asyst i siedem zbiórek przeciwko Chicago Bulls.
W trzecim sezonie w lidze francuski rozgrywający zaliczył długo wyczekiwany progres, co przełożyło się na notowane przez niego średnie — 10,3 punktu, 6,2 asysty, 2,5 zbiórki oraz 1,4 przechwytu na mecz. Był to jednak ostatni rok, w którym zespół z Michigan nie był oparty w pełni o Cade’a Cunninghama. Obecny gwiazdor Tłoków poddał się bowiem operacji, która wykluczyła go z gry na długie miesiące.
Kiedy Cunningham wrócił i zaczął rozdawać karty, rola Hayesa była zdecydowanie bardziej ograniczona. Wciąż miewał spotkania, w których występował w grze przez ponad 30 minut, ale coraz częściej odsuwano go na dalszy plan. W lutym 2024 roku kierownictwo Pistons zdecydowało się na zwolnienie Francuza.
Hayes znalazł zatrudnienie dopiero na kolejne rozgrywki, kiedy to szansę dali mu przechodzący przebudowę Brooklyn Nets. Tam szybko został jednak skreślony i przeniesiony do G League. W lutym bieżącego roku dostał jeszcze od nowojorczyków ofertę 10-dniowego kontraktu, ale po jego wypełnieniu nie przedstawiono mu propozycji przedłużenia współpracy.
Teraz Hayes liczy, że uda mu się otrzymać kolejny angaż w NBA. Liczy przede wszystkim na to, że uwagę zespołów z ligi zwrócą jego statystyki z G League, gdzie notował średnio 16,7 punktu, 7,3 asysty, 5,3 zbiórki oraz 2,1 przechwytu na mecz. O potencjalnych zainteresowanych jak dotąd nic się na ten moment nie mówi. Wiemy natomiast, że odrzucił co najmniej kilka ofert z Euroligi.
Jeżeli 24-latek nie otrzyma propozycji kontraktu przed rozpoczęciem obozów treningowych, to będzie najprawdopodobniej kontynuował grę w G League z nadzieją, że po kiepskim początku sezonu znajdzie się chętny na jego usługi, przede wszystkim na wzmocnienie drugiego garnituru.