Golden State Warriors absolutnie rozjechali Philadelphię 76ers na własnym parkiecie. Obrona gości nie miała pojęcia, jak zatrzymać rozpędzoną drużynę Steve’a Kerra. Znakomicie wyglądał Stephen Curry, który miał stuprocentową skuteczność w rzutach za trzy punkty. W ostatnim czasie lider GSW przeplatał lepsze mecze z gorszymi.
Spotkanie pomiędzy Golden State Warriors a Philadelphią 76ers zakończyło się wynikiem 139:105. Ekipie z Bay Area udało się więc zanotować łatwe zwycięstwo przed własną publicznością. Znakomite zawody rozegrał Stephen Curry, który w 30 minut zanotował na swoje konto 30 punktów, 10 asyst, sześć zbiórek oraz przechwyt. Co szczególnie warte podkreślenia, to skuteczność Stepha z dystansu. Zanotował perfekcyjne osiem na osiem!
Nigdy wcześniej w swojej karierze nie zagrał na takiej skuteczności przy takiej liczbie rzutów z dystansu. Zabrakło mu jednej trafionej trójki do pobicia rekordu NBA.
– On zasługuje na takie wieczory – powiedział trener Steve Kerr. – Wiele dla tej drużyny przeszedł. Bardzo przyjemnie się go ogląda w takiej odsłonie. Rozpieszcza nas taką grą. […] Musimy doceniać takie wieczory. Nie będzie z nami wiecznie, a on jest jednym z najpiękniej grających koszykarzy w historii i mamy szczęście, że możemy go oglądać – dodał.
Co ciekawe, Curry rozegrał ten mecz z kontuzjowanym prawym kciukiem. Jeszcze na kilka godzin przed meczem nie było pewności, czy wyjdzie na parkiet. – Wczoraj ledwo trenował – powiedział jego kolega z drużyny Draymond Green. – Na treningu praktycznie tylko chodził, robiąc wszystko lewą ręką… Mimo to zagrał taki mecz – to cała kwintesencja Stepha – dodał skrzydłowy Warriors. Gospodarze trafili 60,9% rzutów z gry, w tym 22 z 39 z dystansu. Ponadto zanotowali 43 asysty przy 53 trafieniach. Przy tym przerwali serię 22 meczów, w których nie zdołali osiągnąć skuteczności 50% z gry.
– Świętowałem swoje pierwsze trafienie za trzy, bo chciałem wprowadzić trochę radości do gry. Musimy utrzymać takie nastawienie, nawet jeśli rzuty nie wpadają, po prostu pozostańmy skoncentrowani – mówił po meczu Steph.
Jak wpłynął na niego uraz kciuka? – Czasami, kiedy masz jakąś drobną kontuzję lub coś losowego, zmusza cię to do większego skupienia. Po prostu grasz na luzie. Byłem szczęśliwy, że mogłem zagrać, bo rano nie byłem pewien, czy wystąpię. W pierwszej połowie nie miałem wielu prób, ale wszystkie cztery były naprawdę dobre, rytmiczne rzuty, a potem po prostu cieszysz się tym, że mecz układa się po twojej myśli. Dennis [Schröder] trafił trzy razy w pierwszej połowie, JK [Jonathan Kuminga] wszedł i zdobył ważne punkty, Moses [Moody], wszyscy czuli rytm tego wieczoru – skończył.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET