Już od co najmniej kilku lat Mecz Gwiazd najlepszej ligi świata spotyka się z daleko idącą krytyką. Głównym powodem takiego stanu rzeczy jest niski poziom rywalizacji, jaki prezentują zawodnicy, którym zwyczajnie nie chce się starać w przerwach od rozgrywek ligowych. Główne wydarzenie najważniejszej dorocznej imprezy NBA przeszło w ostatnim czasie poważne zmiany, a zapowiada się, że to jeszcze nie koniec.
Po wielu latach klasycznego formatu, według którego najlepsi zawodnicy ze Wschodu mierzyli się ze swoimi odpowiednikami z Zachodu, liga próbowała ożywić rywalizację. Zaczęło się od tego, że zezwolono dwóm zawodnikom z największą liczbą głosów przeprowadzać swoisty draft, dobierając sobie partnerów do drużyn. Ten pomysł otrzymał się w latach 2018-23, lecz problem braku zaangażowania ze strony gwiazd zmusił władze NBA do powrotu do korzeni.
W 2024 ponownie mieliśmy starcie Wschodu z Zachodem, jednak wynik 211:186 dla tych pierwszych nie sprawił dobrego wrażenia. Głównym zarzutem był fakt, że zawodnicy grali efektownie, ale niekoniecznie efektywnie, nie zwracając większej uwagi na grę w obronie, a zamiast tego skupiać się na indywidualnych statystykach. Dość powiedzieć, że taki Karl-Anthony Towns rzucił wtedy… 50 punktów.
Bieżący rok przyniósł więc kolejną zmianę. W ramach Meczu Gwiazd zorganizowano mini-turniej z udziałem trzech drużyn złożonych z najlepszych zawodników ligi oraz zwycięzców Rising Stars Challenge. Ostatecznie triumfowała drużyna Shaquille’a O’Neala, w finale pokonując zespół Charlesa Barkleya, a tytuł MVP zgarnął Stephen Curry, ale najważniejsza była olbrzymia fala krytyki, jaka pojawiła się niemal równo z zakończeniem wydarzenia. Pisaliśmy o niej na przykład w tym miejscu.
Nie może więc dziwić, że Adam Silver i jego współpracownicy wciąż myślą nad kolejnymi zmianami, które – w ich mniemaniu – miałyby odwrócić sytuację. W ostatnich miesiącach padały już różne propozycje, ale najnowsza wydaje się chyba najbardziej interesująca. Komisarz ligi, do spółki z jej prezesem ds. operacyjnych, Byronem Spruelem, w poniedziałek przebywali w Nowym Jorku, gdzie rozmawiali z przedstawicielami mediów. Obaj zgodnie stwierdzili, że poważnie rozważają przejście na format podobny do tego, który w ramach turnieju 4 Nations Face-Off zastosowała NHL.
Polegało to na tym, że zamiast tradycyjnego Meczu Gwiazd, władze największej ligi hokejowej na świecie zdecydowały się postawić w tym roku na rywalizację, w której zawodnicy reprezentowali swoje kraje. W rozgrywanym od 12 do 20 lutego turnieju wzięły udział cztery reprezentacje – Stany Zjednoczone, Kanada, Finlandia i Szwecja. Pierwszymi triumfatorami zostali hokeiści z Kraju Klonowego Liścia, którzy w wielkim finale pokonali swoich sąsiadów z południa 3:2 po dogrywce.
Co chyba najważniejsze, wszyscy uczestnicy turnieju dawali z siebie wszystko, chcąc jak najlepiej reprezentować swoją ojczyznę, a same mecze przyciągnęły olbrzymią widownię. To właśnie chce osiągnąć NBA, która zmaga się z odwrotnym problemem – koszykarze praktycznie się nie angażują, przez co systematycznie spada oglądalność.
– Biorąc pod uwagę duże zainteresowanie, jakie obserwujemy w międzynarodowych rozgrywkach koszykarskich – jak w ubiegłym roku podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu – prowadzimy oficjalne rozmowy ze związkiem zawodników na temat koncepcji, w ramach której koszykarze NBA mogliby reprezentować swoje kraje lub regiony, zamiast korzystać z tradycyjnych formatów, jakie stosowaliśmy w przeszłości – powiedział Silver w rozmowie z The Athletic.
Wydaje się, że jeśli kiedykolwiek był idealny moment na tego typu zmiany, to właśnie teraz. Około 25% wszystkich zawodników grających w najlepszej lidze świata pochodzi spoza Stanów Zjednoczonych, co daje najwyższy odsetek w historii. W dodatku w ostatnich sześciu latach tytuł MVP rozgrywek przypadał graczowi z zagranicy. To zresztą nie zmieni się i w tym roku, ponieważ żaden z trójki finalistów – Shai Gilgeous-Alexander, Nikola Jokić i Giannis Antetokounmpo – nie jest Amerykaninem.
Liga przeżywa ostatnio prawdziwy renesans międzynarodowego talentu, o czym świadczy również fakt, że dwóch ostatnich graczy wybranych z „jedynką” draftu pochodzi z Francji, a kolejni młodzi koszykarze z potencjałem są już w drodze. Na naszych łamach przedstawialiśmy niedawno chociażby postacie Khamana Maluacha czy Hansena Yanga. Logicznym wydaje się więc, by NBA mogła wprowadzić tę ideę w życie, tym bardziej, że i sami zawodnicy wydają się zainteresowani.
– Bardzo bym tego chciał. Myślę, że to byłby najciekawsze i najbardziej ekscytujący format. Naprawdę chciałbym wziąć udział w takim przedsięwzięciu. Z pewnością byłbym z tego dumny. Nigdy nie unikam rywalizacji, ale to dałoby mi jeszcze dodatkową motywację do walki – mając u boku takich graczy jak Shai, Jokić, Luka, Wemby, Towns czy Sengun. Znam tych chłopaków – oczywiście na pewno o kilku jeszcze zapomniałem – i wiem, że daliby radę zmierzyć się z najlepszymi amerykańskimi graczami. To byłoby coś – sugerował jakiś czas temu Giannis.
Wprawdzie od wysunięcia sugestii do wprowadzenia jej w życie minie zapewne sporo czasu, ale nie można wykluczyć, że nowy format mógłby zadebiutować już w przyszłym roku, gdy mecz gwiazd odbędzie się w Intuit Dome w okolicach Los Angeles, a całość będzie transmitowana przez NBC. Problem w tym, że termin tej najbliższej edycji jest cokolwiek niefortunny, bowiem w tym samym czasie we włoskiej Cortinie d’Ampezzo będą odbywały się zimowe igrzyska olimpijskie, więc Weekend Gwiazd NBA będzie miał poważnego przeciwnika do rywalizacji o widza. W związku z tym niewykluczone, że niezbędne będzie rozpoczęcie All-Star Game – już niezależnie od szczegółów – wcześniej niż zwykle, o czym informował już Marc Stein.
Możemy sobie jednak spekulować, a wszystko i tak zależne jest od decyzji Silvera i jego ludzi. My będziemy musieli jeszcze poczekać na ostateczne ustalenia, ale cokolwiek liga zdecyduje, wszystko i tak zależy od tego, jak bardzo zaangażowani będą sami zawodnicy. W ostatnich latach widzieliśmy, że niekoniecznie robili wszystko, by uczynić to wydarzenie wartym oglądania. Być może więc pomysł wzięty „od konkurencji” skłoni ich do zmiany podejścia. W NHL zadziałało, więc czemu nie w NBA?
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!