„Opcja zawodnika” to dość specyficzny zapis w kontrakcie, dający graczowi możliwość wcześniejszego zerwania umowy. Jak podają amerykańskie media, w trakcie trwającego jeszcze offseason temat ten spolaryzował relacje na linii agenci – zarządy klubów.
Brian Windhorst z ESPN przyznał w trakcie podcastu „Hoop Collective”, że istnieją różne spojrzenia na temat opcji zawodnika w kontrakcie. Taki zapis pozwala zawodnikowi i agentowi na wywieranie presji wcześniej, jeśli oczywiście mówimy o umowach kilkuletnich.
– Według mnie zawodnicy i ich agenci sporo na tym korzystają, wzmacnia to pozycje koszykarzy – powiedział Windhorst. Redaktor jako przykład podał Anthony’ego Davisa. W 2015 roku Davis podpisał pięcioletni kontrakt z New Orleans Pelicans wart 127.2 mln dolarów. Jednak w rzeczywistości była to umowa czteroletnia, bo jej piąty rok był opcją zawodnika. W wyniku tego plotki o transferze z udziałem Davisa pojawiły się już na początku trzeciego sezonu obowiązywania kontraktu.
Ostatecznie silny skrzydłowy został oddany do Los Angeles Lakers w czerwcu 2019 roku, a już na koniec sezonu 2019/20 mógł cieszyć się z mistrzowskiego tytułu. Następnie zrezygnował z opcji gracza i stał się niezastrzeżonym wolnym agentem. Ma on pozostać w ekipie Jeziorowców, ale strony jeszcze nie dogadały się co do długości kontraktu.
Windhorst twierdzi, że zapowiadają się ciekawe czasy, interesującym wydaje się być to, w jaki sposób zarządy rozwiążą kwestię opcji. Może to doprowadzić do nieco innych struktur budowanych umów. Być może zostanie wprowadzony odgórny limit tego, ilu zawodników w jednym zespole może mieć taki wybór wpisany w kontrakcie. Jednak to tylko gdybanie.