Kłopoty jednego niekiedy mogą oznaczać szansę dla drugiego. W trudnej sytuacji znaleźli się obecnie Memphis Grizzlies, którzy mogą na długi czas stracić swojego lidera Ja Moranta. Wykorzystać to postarają się ich rywale, a wielka szansa otwiera się przede wszystkim przed graczami Sacramento Kings. Drużyna, która nie tak dawno była pośmiewiskiem całej ligi, może zaraz wskoczyć na drugie miejsce na Zachodzie.
To już jest świetny sezon dla fanów Sacramento Kings, a może być tylko lepiej. Drużyna z Kalifornii jest na dobrej drodze, by wygrać 49 meczów i zaliczyć w ten sposób najlepszy od 2005 roku wynik! Niemal pewne jest już, że Królowie przerwą trwającą od 2006 roku fatalną serię kolejnych sezonów bez awansu do fazy play-off. W poniedziałek bez większych problemów ograli New Orleans Pelicans, zaliczając tym samym ósme zwycięstwo na przestrzeni ostatnich 11 meczów.
Kolejne triple-double zaliczył podkoszowy Domantas Sabonis – więcej w tym sezonie NBA mają tylko Nikola Jokić i Luka Doncić, co potwierdza tylko znakomitą formę Litwina.
Zadowolony może być więc trener Mike Brown, który pracę w Sacramento rozpoczął przed startem sezonu. Wtedy celem dla Kings było przerwanie złej passy i awans do fazy play-off, ale dziś przed Królami otworzyła się szansa nawet na zajęcie drugiego miejsca w konferencji. Wszystko za sprawą kłopotów Memphis Grizzlies, czyli obecnego numeru dwa na Zachodzie, którzy przynajmniej w najbliższym czasie będą grać bez Ja Moranta. Kings po poniedziałkowym zwycięstwie zrównali się tymczasem z Grizzlies w liczbie wygranych.
Warto dodać, że na ten moment w wypadku zrównania się Kings i Grizzlies bilansami, to ekipa z Sac-Town będzie wyżej, jako że ma lepszy bilans wewnątrz konferencji. Oczywiście drużyna z Sacramento musi też patrzeć za siebie, bo chrapkę na topowe miejsce w tabeli mają też gracze Phoenix Suns, tym bardziej że Słońca wygrały jak dotychczas wszystkie trzy spotkania po dodaniu do składu Kevina Duranta. Co więcej, Suns już dwukrotnie ograli Kings w tym sezonie – zespoły te spotkają się w trwających rozgrywkach jeszcze dwa razy.
Zawodnicy Kings przyznają jednak, że cały czas im mało i są głodni kolejnych zwycięstw, co zapowiada bardzo ekscytujący wyścig o topowe lokaty Konferencji Zachodniej NBA w końcówce sezonu. Głodni sukcesu muszą być też kibice kalifornijskiej drużyny, skoro Królowie od 2006 roku nie grali w fazie posezonowej, a ostatnio tak wysoko widzieli swój zespół w tabeli Zachodu ponad dwie dekady temu, gdy Sacramento z bilansem 61-21 było „jedynką” w rozgrywkach 2001-02.
***