Wielu zawodników NBA miało w warsztacie swoich umiejętności jedną specyficzną rzecz, w której byli wręcz piekielnie skuteczni. Część lepiej radzi sobie z rzutami z dystansu, inni są wręcz bestiami w defensywie, a niektórzy jak ryba w wodzie czują się w izolacjach jeden na jednego. Do ostatniego grona ma należeć Michael Beasley, który dopisał do swojego dorobku wyjątkowe osiągnięcie.
Swój ostatni występ na parkietach NBA Michael Beasley zaliczył w 2019 roku. Choć od tamtej pory minęło już ponad sześć lat, to skrzydłowy w dalszym ciągu nie zakończył oficjalnie swojej przygody z profesjonalną koszykówką, choć w ostatnim czasie skupia się raczej na działaniach, które nie przybliżają go do powrotu do najlepszego ligi świata.
Kilka dni temu 36-latek wziął udział w rywalizacji jeden na jednego z Lance’em Stephensonem, której stawka była wyjątkowo wielka. Zwycięzca miał zgarnąć bowiem aż 100 tysięcy dolarów i przyjąć jednocześnie tytuł króla gry 1vs1. Nie bez powodu było to główne wydarzeniem wieczoru, choć koszykarskie emocje miały zagwarantować również inne, mniej popularne pary.
Spotkanie w TNC 02 zakończyło się ostatecznie zwycięstwem Beasleya 31:21. Po zakończonej rywalizacji 36-latek nie ukrywał swojej radości i w nieco wulgarny sposób celebrował zwycięstwo. Było to po części związane z faktem, że jeszcze przed rozpoczęciem meczu obaj panowie nie stronili od trash-talku i mieli sobie wiele do powiedzenia.
Jedna z historii, która najlepiej obrazuje to, jak fantastycznym zawodnikiem w grze jeden na jednego był u szczytu swojej formy Beasley, jest ta z udziałem LeBrona Jamesa. Według informacji, które dostarczył rzekomo Mario Chalmers — były zespołowy kolega LBJa z Miami Heat — James wielokrotnie rywalizował z Beasleyem na treningach i często nie był w stanie poradzić sobie z młodszym kolegą.
Sam Beasley udzielił jednak wywiadu, w którym obalił owe doniesienia i nazwał je mocno przesadzonymi. Nie ulega jednak wątpliwości, że przez rok wspólnej gry na Florydzie obaj panowie mieli kilka okazji, by sprawdzić się na parkiecie, ale jak przyznał sam zainteresowany, nigdy nie miało to miejsca na oczach świadków.