Przed tegorocznym trade deadline aż huczało od plotek na temat graczy, którzy potencjalnie mogliby zasilić Sacramento Kings, by zwiększyć ich szanse w play-offach. Wśród wymienianych znajdowały się tej klasy nazwiska, co Pascal Siakam czy OG Anunoby, którzy ostatecznie dołączyli do innych drużyn. Teraz, po nieudanej próbie awansu z turnieju play-in, pogłoski transferowe dotyczące wzmocnień ekipy z Kalifornii przed nowym sezonem mogą wrócić ze zdwojoną siłą.
Zbliżający się wielkimi krokami offseason może być najważniejszym dla Sacramento Kings od ładnych paru lat. Choć udało się uniknąć najgorszego z możliwych scenariuszy, czyli odejścia trenera Mike’a Browna, nie znaczy to, że trzon drużyny na pewno pozostanie niezmieniony. Ekipie z Sactown wciąż grozi chociażby utrata Malika Monka.
Choć 26-latka trudno nazwać starterem, jego wpływ na grę ekipy Królów jest nie do przecenienia. Dwa rozegrane na wysokim poziomie sezony spędzone w słonecznej Kalifornii sprawiły, że tylko Naz Reid z Minnesota Timberwolves okazał się lepszy – i to niewiele – w wyborach na najlepszego rezerwowego NBA. Miniony sezon w wykonaniu Monka to 72 występy w rozgrywkach zasadniczych z liczbami na poziomie 15,4 punktu, 2,9 zbiórki oraz 5,1 asysty przy skutecznościach rzędu 44,3% z gry oraz 35% z dystansu.
Nie może więc dziwić, że po wciąż niezbyt zaawansowanego wiekowo rzucającego obrońcę ustawić może się kolejka chętnych. Był już łączony z takimi zespołami, jak Orlando Magic czy Detroit Pistons, a zawłaszcza ci drudzy mogli zaoferować mu sowity kontrakt. Choć utrzymanie Monka w składzie powinno być priorytetem dla rządzących organizacją, równie dobrze mogą rozważać inne opcje przebudowy składu, w tym takie, które Malika nie uwzględniają.
Jak donosi Matt Moore z Action Network, Kings mieli już się kontaktować z Chicago Bulls, sondując możliwość wyciągnięcia z Wietrznego Miasta Zacha LaVine’a tudzież Alexa Caruso. Jeszcze przed kończącą sezon operacją, której musiał poddać się pierwszy z wymienionych, cena jakiej żądali w Illinois wydawała się zaporowa. Wydaje się jednak, że w obecnych okolicznościach będą skłonni obniżyć oczekiwania, co może zaowocować osiągnięciem porozumienia.
Właściwie weteran z Chicago od dawna znajduje się na celowniku ekipy z Sactown. Latem 2018 roku będący wówczas zastrzeżonym wolnym agentem LaVine otrzymał od Królów ofertę czteroletniej umowy wartej 80 milionów dolarów. Wówczas Bulls zdecydowali się złożyć propozycję w tej samej wysokości, tym samym zatrzymując Zacha u siebie. Niedawno jednak do Wietrznego Miasta miało wpłynąć kolejne zapytanie o 29-latka ze strony front office Kings.
W każdym razie on powinien być łatwiejszy do „upolowania” niż Caruso, na którego chrapkę mają nie tylko w Sactown. Jeszcze przed trade deadline w Wietrznym Mieście aż roiło się od ofert od chętnych na usługi tego czołowego obrońcy w NBA, lecz każda z nich, o czym pisałem niedawno w tym miejscu, była skrzętnie odrzucana. Ponieważ Bulls mimo wszystko wciąż mają mistrzowskie aspiracje, nawet przewidywana „paczka” w postaci Harrisona Barnesa, Kevina Huertera i wyborów w drafcie to może być za mało. Może więc Kings zdecydują się na wymianę z udziałem Monka?
Inna sprawa, czy sam zainteresowany chciałby się przenieść do Illinois. W środę rano na swoim koncie na Instagramie 26-latek zamieścił tajemniczą wiadomość, która mogła ujawnić może nie tyle jego nowego pracodawcę – na takie spekulacje jeszcze za wcześnie – co pożądany kierunek transferowy. Na pewno nie jest nim Chicago.
– Zaraz wybuchnę jak rakieta… Mamo, zobacz, udało nam się! – napisał w poście pod serią zdjęć, z których szczególnie jedno wygląda co najmniej intrygująco. Temat oczywiście zaraz podchwycili internauci, spekulujący, że w ten sposób ogłosił swoje odejście z Sacramento Kings.
Nawet jeśli ostatecznie nie trafi do Houston Rockets, zmiana otoczenia w wykonaniu Malika Monka nie jest całkowicie wykluczona. Jeśli w Sactown będą chcieli go zatrzymać, muszą liczyć się ze sporym wydatkiem, nawet rzędu 70-80 milionów dolarów rozłożonych na okres czterech lat. Niezależnie od tego gdzie 26-latek rozpocznie sezon 2024-25, jedno jest pewne – jest doskonałym przykładem tego, że tak zwana wolna agentura może również dostarczać rozrywki.
PROBASKET na WhatsAppie
Czy wiesz, że PROBASKET ma kanał na WhatsAppie? Chcielibyśmy go rozwijać, ale nie uda nam się to bez Waszej pomocy!
Kanały na WhatsAppie to nowa forma komunikacji. Można powiedzieć, że jednokierunkowa, dlatego, że nie ma możliwości ich komentowania. Jedni powiedzą, że to bez sensu, a dla drugich może to się okazać bardzo ciekawe rozwiązanie, gdzie nie będą rozpraszać ich opinie innych osób.
Dla nas ważne jest też to, że chcielibyśmy przekroczyć granicę 1000 obserwujących. Wtedy WhatsApp sam zacznie nas promować w wyszukiwaniach. Więc jeśli tylko korzystasz z WhatsAppa i lubisz czytać PROBASKET, to prosimy o zaobserwowanie naszego kanału. Dziękujemy.