Co prawda Pacers i Thunder jeszcze nie awansowali do wielkiego finału NBA, ale warto zwrócić uwagę na ich jedną wspólną cechę. Obie te drużyny bowiem zbudowały swoje składy między innymi na tym, że wytransferowały tego samego zawodnika. Chodzi oczywiście o Paula George’a.
Był 24 maja 2013 roku. Dokładnie 12 lat temu Indiana Pacers grali z Miami Heat w drugim meczu finałów Wschodu. Drużyna, w której pierwsze skrzypce grali przede wszystkim LeBron James i Dwyane Wade, prowadziła w serii 1-0, jednak tego dnia to Paul George i spółka byli lepsi, wygrywając 97:93 i doprowadzając do remisu. Ozdobą meczu była jednak przede wszystkim jedna z akcji ofensywnych skrzydłowego przyjezdnych.
Na mniej więcej dziesięć sekund przed końcem trzeciej kwarty 23-letni wówczas PG13 miał w rękach piłkę, a naprzeciwko siebie – LBJ’a. Nie przestraszył się jednak sławniejszego kolegi po fachu i odważnie ruszył pod kosz, mijając przeciwnika, lecz do pokonania miał jeszcze jedną przeszkodę. Dążącego do samodzielnego wykończenia akcji wsadem George’a próbował jeszcze powstrzymać jeden z najbardziej nieobliczalnych graczy ówczesnej NBA – Chris Andersen.
Popularny Birdman pod względem gabarytów zdecydowanie przewyższał Paula, jednak nie przeszkodziło to grającemu dopiero swój trzeci sezon w najlepszej lidze świata koszykarzowi w tym, by wziął na plakat podkoszowego z Miami, jak gdyby schylał się po poranną gazetę. I chociaż w ostateczności to efektowne zagranie nie dało wiele – to Heat wygrali serię 4-3, a później sięgnęli po mistrzostwo, pokonując San Antonio Spurs – wsad George’a do dziś wymienia się jako jeden z najbardziej efektownych w całej historii play-offów NBA.
Dla samego PG13 zresztą był to jeden z pierwszych przystanków ku udanej karierze. Być może obecny koszykarz Philadelphia 76ers nigdy nie zdobył mistrzostwa ani też nie został wybrany najlepszym zawodnikiem NBA, jednak w tym samym 2013 roku zdobył nagrodę Most Improved Player. W dodatku dziewięciokrotnie występował w Meczach Gwiazd, łącznie sześć razy był wybierany do którejś z najlepszych ligowych piątek (w 2019 roku nawet do pierwszej), a cztery razy znalazł się w gronie czołowych defensorów. Wreszcie w 2019 roku nie miał sobie równych pod względem przechwytów. Jak dotąd ma na koncie 908 występów w najlepszej lidze świata, w których notował średnio 20,6 punktu, 6,3 zbiórki, 3,7 asysty i 1,7 przechwytu.
Łyżką dziegciu w beczce miodu w przypadku kariery PG13 jest przede wszystkim okres postseasonu. Wprawdzie trzykrotnie docierał ze swoimi drużynami do finałów konferencji, to jednak nigdy nie zagrał w serii decydującej o mistrzostwie NBA. Co ciekawe, miał swój udział w tym, że coraz bliżej gry o najwyższe możliwe trofeum są dwie z jego byłych ekip – Pacers i Oklahoma City Thunder, na co zwrócił uwagę jeden z użytkowników Reddita.
6 lipca 2017 roku George opuścił Indianę, gdzie spędził pierwszych siedem lat swojej kariery. Trafił do Thunder w ramach wymiany za Victora Oladipo i Domantasa Sabonisa i to nawet pomimo tego, że w kolejnym roku miał zyskać status wolnego agenta i deklarował chęć powrotu do rodzimej Kalifornii i dołączenia do Los Angeles Lakers.
Trzeba przyznać, że Pacers zrobili dobry interes. Oladipo właśnie w Indianapolis osiągnął szczyt kariery pozwalający mu na dwa występy w Meczach Gwiazd, z kolei syn legendarnego Arvydasa Sabonisa rozwinął się na tyle, że mógł stać się ważnym elementem transakcji prowadzącej do pozyskania między innymi utalentowanego Tyrese’a Haliburtona. O tym, jak ważnym ogniwem stał się ten zawodnik dla drużyny trenowanej przez Ricka Carlisle’a, mogliście czytać na naszych łamach na przykład w tym miejscu.
Wracając jednak do George’a, w Oklahomie spędził dwa sezony, lecz ten drugi został naznaczony przez kontuzję barku. W drużynie, która bezskutecznie próbowała włączyć się do walki o tytuł, zadecydowano o przebudowie, w ramach której zespół opuścili między innymi Paul oraz Russell Westbrook (trafił do Houston Rockets). Inna sprawa, że sam zainteresowany poprosił o wymianę, chcąc dołączyć w Los Angeles Clippers do Kawhia Leonarda, który miał się zgodzić na transfer do Miasta Aniołów tylko pod warunkiem pozyskania jeszcze jednej gwiazdy.
Propozycji płynącej z Kalifornii nie dało się zignorować – OKC otrzymali w zamian jeden z największych pakietów w historii ligi. Nie licząc pięciu pierwszorundowych picków w drafcie (w tym czterech niechronionych), barwy klubowe zmienili wówczas Danilo Gallinari i – przede wszystkim – Shai Gilgeous-Alexander. Kanadyjczyk w narwach Thunder wszedł na znacznie wyższy poziom i chociaż ciężko już teraz go rozpatrywać w kategorii najwybitniejszych zawodników w historii organizacji, to jednak jest jednym z motorów napędowych drużyny, która prowadzi 2-0 w serii z Minnesota Timberwolves, a w dodatku otrzymał nagrodę MVP.
Mało? Jeden z wyborów otrzymanych od Clippers Sam Presti i spółka przeznaczyli na pozyskanie Jalena Willamsa. 24-letni skrzydłowy z sezonu na sezon zalicza stopniowy progres. W minionej kampanii notował średnio 21,5 punktu, 4,6 zbiórki, 4,3 asysty i 1,4 przechwytu na mecz, trafiając przy tym 51,3% wszystkich rzutów z gry, z czego 38,2% z dystansu. Fantastyczna forma zaowocowała pierwszym w karierze występem w Meczu Gwiazd oraz umieszczeniem w trzeciej piątce najlepszych zawodników ligi i w drugiej – wśród najlepszych jej defensorów.
Wprawdzie ani Pacers, ani Thunder nie są jeszcze pewni gry w tegorocznych Finałach NBA, na pewno są tego bliżej niż dalej. Jeśli obie drużyny spotkają się w walce o tytuł, któraś z nich zatriumfuje po raz pierwszy w historii i trudno będzie nie przyznać, że Paul George miał w tym swój udział. Nawet jeśli akurat nie na parkiecie.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!