Jednym z największych nieobecnych niedawnego Weekendu Gwiazd był bez wątpienia Anthony Davis. Niestety, problemy zdrowotne wykluczyły podkoszowego Dallas Mavericks z udziału w dorocznym święcie koszykówki, a jego miejsce zajął kolega z drużyny, Kyrie Irving. Na szczęście wydaje się, że rokowania są pomyślne i były zawodnik Los Angeles Lakers wkrótce powinien być gotowy do gry.
Anthony Davis musiał zrobić sobie przerwę z powodu kontuzji pachwiny, której doznał już w swoim debiutanckim meczu w barwach Dallas Mavericks. Przeciwko Houston Rockets zdołał jednak zaliczyć obiecujący występ, w którym zapisał na swoje konto 26 punktów, 16 zbiórek, siedem asyst i trzy bloki. Szczęściem w nieszczęściu jest fakt, że uraz przytrafił się tuż przed przerwą na All-Star Weekend, więc ostatecznie aż tak wielu meczów 31-latek nie opuści.
– Po prostu moja noga zrobiła się sztywna, jakbym miał lekki skurcz. Wróciłem na boisko i próbowałem to rozchodzić i rozluźnić, tym bardziej, że wciąż zmagam się również z naciągnięciem mięśni brzucha. Nie udało się, problem nie chciał odpuścić, ale to raczej nic poważnego. Czuję się dobrze – mówił już po feralnym meczu sam zainteresowany.
Początkowe doniesienia sugerowały dłuższą przerwę od gry, ale według najnowszych informacji płynących z wewnątrz drużyny, Davis robi „duże postępy” w powrocie do zdrowia. Wprawdzie konkretna data jego powrotu do gry nie jest jeszcze określona, ale ma zostać poddany ponownej ocenie już za dwa tygodnie.
Tak czy inaczej, jego absencja to wciąż spory problem dla Mavs, którzy borykają się obecnie z deficytem zawodników podkoszowych. Na przykład Daniel Gafford będzie niedostępny jeszcze przez co najmniej pięć tygodni, o czym pisaliśmy w tym miejscu, a Dereck Lively II najpewniej w ogóle już nie wróci do gry w tym sezonie. Jak zapowiedział w rozmowie z dziennikarzami trener Jason Kidd, stan tej dwójki zostanie ponownie oceniony 6 marca.
Są też i pozytywne wieści. Powoli do treningów wracają też ostatnio kontuzjowani PJ Washington i Dwight Powell. Ten pierwszy brał już pełny udział w czwartkowym treningu, natomiast drugi póki co uczestniczył jedynie w ćwiczeniach bez kontaktu. Według szkoleniowca Mavericks obaj „zmierzają we właściwym kierunku”, ale ich występ w piątkowym spotkaniu z New Orleans Pelicans jest jeszcze mało prawdopodobny.
W przeciwieństwie do nowego nabytku ekipy z Teksasu. Jako odpowiedź na brak zdrowych zawodników mogących grać na pozycji podkoszowego – w tej chwili w składzie jest tylko niedoświadczony Kylor Kelley – zdecydowano o podpisaniu 10-dniowej umowy z Mosesem Brownem.
25-letni środkowy zwiedził już sporo drużyn w NBA, ale nigdzie nie zagrzał miejsca na dłużej. Najlepiej radził sobie w barwach Oklahoma City Thunder, dla których w sezonie 2020-21 rozegrał 43 mecze (32 w pierwszej piątce), osiągając średnio 8,6 punktu, 8,9 zbiórki i 1,1 bloku.
Ma za sobą również epizod w Dallas, gdzie zaliczył 26 występów w kolejnych rozgrywkach. Na przestrzeni lat ychowanka UCLA widziano także w Portland Trail Blazers, Cleveland Cavaliers, Los Angeles Clippers, Brooklyn Nets i Indiana Pacers, dla których wystąpił dziewięciokrotnie w trwającej kampanii. Ostatnio reprezentował barwy grających w G League Westchester Knicks, osiągając średnio 15,6 punktu i 14,9 zbiórki. Nie da się jednak ukryć, że jego zatrudnienie jest jednak tylko chwilowym rozwiązaniem.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!