Nieco w cieniu wciąż królującego poza Stanami Zjednoczonymi EuroBasketu przebiegła tegoroczna ceremonia wprowadzenia nowych członków do Koszykarskiej Galerii Sław im. Jamesa Naismitha. W gronie docenionych w nocy z soboty na niedzielę szczęśliwców znalazło się dwóch byłych znakomitych korzykarzy NBA – Carmelo Anthony i Dwight Howard, którzy dostąpili tego zaszczytu dwukrotnie, w tym raz jako członkowie sławnej Redeem Team.



Wydaje się, że spośród wyżej wymienionej dwójki większe kontrowersje wzbudza wybór Dwighta Howarda. Rzecz jasna, nie da mu się odebrać osiągnięć w postaci ośmiu występów w Meczach Gwiazd i tyluż nominacji do którejś z drużyn All-NBA. W dodatku 39-latek trzykrotnie był wybierany najlepszym obrońcą ligi, co stanowi najlepszy wynik wśród centrów. Mało? Przez pięć sezonów nie miał sobie równych w NBA pod względem zbiórek, a w dwóch był najlepszym blokującym. W 2009 roku poprowadził Orlando Magic do Finałów NBA, a rok wcześniej wraz z kadrą narodową zgarnął olimpijskie złoto.

Z drugiej jednak strony warto pamiętać, że po odejściu z Florydy jego kariera wyraźnie się załamała, a epizody w Los Angeles Lakers, Houston Rockets, Atlanta Hawks czy Washington Wizards trudno jednoznacznie zaliczyć do udanych. W dodatku Howard często bywał krytykowany za problemy z charakterem i brak „mentalności zwycięzcy”. Niejednokrotnie również zarzucano mu to, że w porównaniu z innymi legendarnymi środkowymi, jego ofensywne umiejętności były mocne ograniczone. No i najważniejszy zarzut – nigdy nie zdobył mistrzostwa jako kluczowy zawodnik drużyny.

Wygląda jednak na to, że plusy przeważyły minusy i Dwight doczekał się swojego uhonorowania, wprowadzony do Galerii Sław przez same znakomitości – Patricka Ewinga, Alonzo Mourninga, Dominique Wilkinsa i… Shaquille’a O’Neala. Udział tego ostatniego może zaskakiwać, ponieważ jego wieloletni konflikt z Howardem to typowy przykład tajemnicy poliszynela.

Wszystko zaczęło się podczas konkursu wsadów w 2008 roku, kiedy to ówczesny zawodnik Magic podczas jednej z prób założył pelerynę z charakterystycznym logo Supermana. To nie spodobało się Shaqowi, który poczuł się wręcz urażony, co zaowocowało latami brutalnych komentarzy i goryczy pomiędzy oboma środkowymi. Od tamtej pory O’Neal nie wahał się wykorzystywać okazji, by wbić szpilkę młodszemu koledze po fachu, uważając, że ten próbuje odebrać mu dziedzictwo etatowego Supermana NBA. W ostatnim czasie jednak relacje obu panów uległy poprawie a w kwietniu, po osobistej rozmowie, która pomogła wyjaśnić nieporozumienia, ostatecznie się pogodzili. Już wówczas Shaq zgodził się wprowadzić Howarda do Hall of Fame, o czym pisał w tym miejscu Michał.

W swoim przemówieniu Dwight nie omieszkał oddać hołdu innym wielkim środkowym w historii najlepszej ligi świata, wspominając choćby Billa Russella, Kareema Abdul-Jabbara czy Dikembe Mutombo. O ile nierzadko jego wypowiedzi wzbudzały co najwyżej uśmiech politowania, tę konkretną, może najważniejszą w życiu zakończył przesłaniem do swoich dzieci, mówiąc im: – Umiera się tylko raz, ale żyje się każdego dnia.

Z kolei kandydatury Carmelo Anthony’ego chyba nie trzeba dodatkowo uwierzytelniać. Dość powiedzieć, że gdy dziesięciokrotny uczestnik Meczów Gwiazd wchodził na podium, by wygłosić swoją przemowę, został powitany chóralnymi okrzykami „Melo! Melo!” Nic dziwnego, że gdy zawodnik, który zajmuje 12. miejsce na liście najlepszych strzelców w historii NBA zwrócił się do publiczności, miał łzy w oczach. Zresztą już w kwietniu przyznawał, że to jedna z najważniejszych chwil w całym jego życiu.

Dziś wieczorem nie tylko wchodzę do Galerii Sław, niosę ze sobą echa każdego głosu, który kiedykolwiek mówił mi, że nie dam rady. Musiałem zbudować nową drogę. Musiałem napisać nowe zakończenie. Nigdy nie zdobyłem mistrzowskiego pierścienia NBA. Ale wiem, co dałem tej grze – stwierdził były koszykarz, którego do Hall of Fame wprowadzili równie legendarni Dwyane Wade i Allen Iverson.

41-latek, który przez dwie dekady znajdował się na świeczniku, reprezentując barwy między innymi Denver Nuggets, New York Knicks czy Portland Trail Blazers, właściwie od zawsze definiowany był przez swoją wytrwałość, artyzm w zdobywaniu punktów i kulturowy wpływ wykraczający poza parkiet. Gdy jednak nadszedł ten pamiętny moment, to nie trofea ani wyróżnienia doprowadziły znakomitego skrzydłowego do wzruszenia.

– Dla mojego ojca, tutaj pojawiają się łzy. Wszystko dobrze, wszystko dobrze. Do mojego ojca, Carmelo Iriarte. Odszedłeś z tego świata zbyt wcześnie, ale nigdy mnie nie opuściłeś. Twoje imię jest moim imieniem. Twój duch idzie ze mną w każdym kroku, jaki stawiam. Byłeś poetą, aktywistą, wojownikiem. Nauczyłeś mnie, nawet o tym nie wiedząc, że słowa i wizja mają znaczenie. Nawet swoją nieobecnością dawałeś mi siłę. W ciszy dałeś mi cel. I choć nie dane mi było dorastać z tobą, dorastałem dzięki tobie. Dałeś mi pierwszy przykład tego, co znaczy nieść w sobie ogień i jednocześnie mówić z łagodnością. Twoja krew płynie w moich żyłach. Twoje marzenie żyje przeze mnie. Tej kurtki Hall of Fame, którą dziś otrzymuję, nie noszę tylko dla siebie – noszę ją dla nas obu – takimi słowami Melo wspomniał swojego ojca, który zmarł, gdy koszykarz miał tylko dwa lata.

Obaj byli – nawet jeśli Howard oficjalnie wciąż nie zakończył kariery – zawodnicy zostali również po raz drugi wprowadzeni do Galerii Sław, tym razem jako członkowie Redeem Team, czyli drużyny, która po niepowodzeniu, jakim był „zaledwie” olimpijski brąz w 2004 roku, cztery lata później odzyskała olimpijskie złoto dla Stanów Zjednoczonych. Na ceremonii obecni byli wszyscy członkowie tamtej drużyny, z wyjątkiem Kobe Bryanta, który zmarł w 2020 roku (warto zauważyć, że pozostali odpowiednio go uhonorowali). Tym samym Anthony i Howard dołączyli do niego oraz Wade’a, Jasona Kidda i Chrisa Bosha jako podwójni Hall of Famerzy.

W sobotę swojego momentu chwały doczekali się również: Sue Bird, Maya Moore i Sylvia Fowles (legendy WNBA), Billy Donovan (trener Chicago Bulls), Danny Crawford (wieloletni sędzia) oraz Micky Arison (główny partner zarządzający Miami Heat, wprowadzony do Galerii Sław jako „contributor”). To właśnie ten ostatni zrobił wszystkim dzień, wbijając szpilkę samemu LeBronowi Jamesowi, który dołączając do jego drużyny w 2010 roku nieco buńczucznie zapowiedział siedem tytułów mistrzowskich. Jak pokazała przyszłość, nieco przecenił sytuację.

– W 2010 roku, z Dwyane’em, LeBronem i Chrisem Boshem wiedzieliśmy, że możemy wygrywać. Nie raz, nie dwa razy… chyba jednak tylko dwa – powiedział Arison, co okazało się najzabawniejszym momentem wieczoru.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna

  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    0 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments