W trakcie igrzysk olimpijskich był absolutnie zjawiskowy. Bez jego pomocy, Amerykanie mieliby spory problem ze skończeniem turnieju na szczycie. Świat po raz kolejny przekonał się o fenomenie zawodnika Golden State Warriors. Francuscy komentatorzy posunęli się nawet do określenia Curry’ego “diabłem”. Zabawne? Steph nie chce takich konotacji.
Zarówno w meczach z Serbią, jak i z Francją, Stephen Curry był kluczową postacią rotacji Steve’a Kerra i seria jego rzuty za trzy znacząco przyczyniła się do sukcesu reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Dla Stepha to pierwsze olimpijskie złoto w karierze. Niewykluczone, że dla drużyny narodowej zagrał po raz ostatni. Ale jeśli takie miało być jego pożegnanie, to zrobił to z wielką klasą. Rywale mogli jedynie składać ręce do oklasków.
Steph został zaproszony do wieczornego show Stephena Colberta, amerykańskiego komika, którego program jest jednym z najpopularniejszych w całych Stanach. Colbert wspomniał, że gdy Steph zasypywał Francuzów kolejnymi trójkami, komentatorzy nazwali go “diabłem”. – Naprawdę to powiedzieli. Oglądałem sporo klipów z tego turnieju i francuscy komentatorzy byli przezabawni. “Ten diabeł Curry znów to zrobił”. Nie będę jednak posługiwał się tą ksywą – mówił Steph.
Steph w ostatnie 2:34 finałowego meczu trafił cztery trójki i odebrał Francuzom nadzieję na zdobycie złotego medalu IO przed własną publicznością. Do zabawy chciał włączyć się także francuski McDonald, który poinformował, że do kolejnych igrzysk w Los Angeles w 2028 roku, wycofa ze swojej oferty sos nazwany “Classic Curry”. Tymczasem Curry zaraz po powrocie do USA uzgodnił z Golden State Warriors warunki rocznego przedłużenia za niecałe 63 miliony dolarów.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET