Memphis Grizzlies przez niemal cały sezon byli jedną z czolowych drużyn na Zachodzie, jednak po tyleż nagłym co niespodziewanym zwolnieniu szkoleniowca Taylora Jenkinsa dla drużyny z Tennessee nastały ciężkie czasy. Drużyna prowadzona przez tymczasowego trenera Tuomasa Iisalo wciąż ma szanse zakwalifikować się do turnieju play-in, nawet jeśli los rzuca im kłody pod nogi. Minionej nocy podczas meczu z Charlotte Hornets groźnie wyglądający upadek, po którym musiał zostać zwieziony z parkietu na noszach zaliczył debiutant Jaylen Wells, a Ja Morant po raz kolejny udowodnił, że jest zwyczajnie niereformowalny.



O sytuacji z udziałem Jaylena Wellsa pisał już w tym miejscu Krzysiek. Na tę chwilę nie wiadomo jak długa przerwa czeka 21-latka, ale wstępne doniesienia wskazują na to, że skończyło się „jedynie” na złamanym nadgarstku. Na więcej szczegółów w sprawie debiutanta z Memphis Grizzlies zapewne będziemy musieli jeszcze poczekać.

O ile kontuzje to zazwyczaj element nieszczęśliwego zbiegu okoliczności – trudno przypuszczać, by KJ Simpson z Charlotte Hornets chciał zrobić rywalowi krzywdę – tak zdecydowanie inaczej należy potraktować (kolejny) incydent z udziałem największej gwiazdy Miśków. Ja Morant udowodnił, że wszechobecna krytyka, a nawet stosowane przez NBA kary finansowe, spływają po nim jak woda po kaczce. Ten typ tak już chyba ma.

Dotychczas rozgrywający popularnych Miśków najczęściej celebrował udane akcje za pomocą gestów przypominających oddawanie strzałów z broni palnej, jednak w starciu z Szerszeniami zmienił swój wątpliwej jakości repertuar. Po tym, jak celnie rzucił z dystansu ponad środkowym Szerszeni, Tajem Gibsonem, Morant udał, że… chwyta granat i wyciąga zawleczkę zębami. Następnie odwrócił się i „rzucił” wyimaginowany granat w stronę publiczności, po czym zasłonił uszy, jakby czekając na wybuch.

Tak naprawdę trudno jakoś sensownie wytłumaczyć ten skądinąd niepotrzebny gest. Grizzlies wygrali spotkanie 124:100, a sam zainteresowany rozegrał znakomite zawody, zapisując na swoje konto 28 punktów i osiem asyst. Tym samym gwiazdor z Memphis kontynuował swoją zwyżkę formy, która nastąpiła od czasu zwolnienia trenera Taylora Jenkinsa. Właściwie jedyną przychodzącą do głowy interpretacją tego incydentu jest ewidentna chęć zagrania na nosie władzom najlepszej ligi świata.

Nie od dziś wiadomo, że Morant ma z nimi na pieńku. Zamiast jednak zrozumieć zasadność słusznie nakładanych na niego kar i zmienić coś w swoim zachowaniu, 25-latek zdaje się postępować dokładnie odwrotnie. Na nic się zdały zawieszenia go przez NBA za pokazywanie prawdziwej broni w mediach społecznościowych, ani kłopoty, w jakie wpadł z powodu nadmiernie częstego stosowania podczas meczów gestów przypominających oddawanie strzałów.

Na przykład w zeszłym tygodniu, podczas spotkania z Golden State Warriors, Morant wykonał gesty naśladujące broń, a tym samym odpowiedział Buddy Hield. NBA zdecydowała się wówczas wystosować ostrzeżenie, nazywając zachowanie koszykarzy „niestosownym”. Tyle tylko, że to kompletnie nic nie dało. Ja w ogóle się tym nie przejął i już po swoim pierwszym koszu w kolejnym meczu przeciwko Miami Heat znów wykonał swoją niesławną „cieszynkę”. Tym razem władze ligi postanowiły „docenić” kunszt zawodnika, nakładając na niego grzywnę w wysokości 75 tys dolarów.

Akcja z meczu z Hornets udowadnia, że nawet kara finansowa nie zrobiła wrażenia na zarabiającym przecież miliony dolarów gwiazdorze Grizzlies. Wydaje się wręcz, że jego najnowsze zachowanie może być niejako przejawem buntu wobec działań ligowych oficjeli, którzy zaostrzyli zasady dotyczące świętowania po zdobyciu punktów. Jest to dość grząski grunt, ponieważ Adam Silver i jego współpracownicy na pewno nie chcą, by ich produkt, tak jak i sami zawodnicy, kojarzył się negatywnie, tymczasem gest rzucania granatem może być łatwiejszy do wytłumaczenia, a na pewno nie jest aż tak jednoznaczny jak poprzednie.

Wystarczy, iż Morant zwyczajnie stwierdzi, że po prostu udawał rzucanie balonem z wodą, a sprawa być może zwyczajnie rozejdzie się po kościach. No chyba, że NBA postawi sobie za punkt honoru, by nie dać jednemu zawodnikowi wejść sobie na głowę i uzna jego zachowanie za przekraczające granice bezczelności. Wtedy z pewnością znajdzie się sposób na ukaranie zawodnika i można być pewnym, że na grzywnie się nie skończy. Zanim jednak jakiekolwiek decyzje zostaną podjęte, 25-latek może sobie zwyczajnie zanucić refren piosenki Stachursky’ego: „To ja, typ niepokorny”.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna

  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    6 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments