Po sezonie przejściowym Portland Trail Blazers są gotowi do ponownej walki o miano najlepszego zespołu na zachodzie. Konkurencja jest ogromna, ale takie wyzwania jedynie nakręcają Damiana Lillarda, który od nowego sezonu może dysponować nową bronią w ofensywie.
Kiedy w bańce w Orlando Damian Lillard popisywał się widowiskowymi rzutami z niemal połowy boiska, nikt nie był już tak zdziwiony, jak jeszcze choćby kilkanaście miesięcy wcześniej. To bowiem w kwietniu 2019 roku rozgrywający Portland kapitalnym rzutem z wysokości środkowego logo Blazers odesłał z kwitkiem Oklahoma City Thunder, przypieczętowując tym samym wynik serii pierwszej rundy play-offs na 4-1. Umiejętności „Logo Lillarda” poznał wówczas cały świat. Wiele wskazuje jednak na to, że najlepsze dopiero przed nami.
Jason Quick z TheAthletic postanowił zagłębić się w temat dalekich rzutów autorstwa Damiana Lillarda. Rozgrywający zapytany o możliwość częstych prób z okolic linii środkowej odpowiedział, że jest to „bardzo prawdopodobne”. Jednocześnie podkreśla jednak, że nie ma zamiaru forsować tego typu zagrań i wszystko zależeć będzie od tego, kiedy poczuje to coś.
– Jeśli rozpocznę mecz i trafię trzy, może cztery trójki, miejcie wtedy oczy otwarte, bo w takim momencie mogę spróbować rzucić z połowy – mówi Lillard.
Quick zaznacza, że w poprzednim sezonie Lillard trafił aż 54 rzuty (na 129 prób) z odległości co najmniej 9 metrów, co było najlepszym wynikiem w całej NBA co najmniej od rozgrywek 1996/97. Na przełomie całej swojej kariery Dame ma takich trafień 95. Drugi na tej liście jest Stephen Curry z dorobkiem 67.
– Zaczęło się od tego, w jaki sposób zespoły zaczęły mnie kryć. Przykuwałem uwagę obrony, byłem atakowany i łapany w pułapki. Było to tak, jakbym musiał zacząć grać dalej [od kosza], by dać sobie trochę miejsca. Naprawdę chciałem być zagrożeniem z dalszego dystansu – czytamy na łamach TheAthletic.
Lillard wspomina również czasy, kiedy jego rzuty z dystansu były postrzegane przez trenera jako zmarnowane posiadanie. W momencie, w którym szalone próby rozgrywającego przynosiły w końcu oczekiwane efekty, Terry Stotts – szkoleniowiec Blazers, zaczął to finalnie akceptować. Dame’a wspiera również C.J. McCollum, który wierzy w umiejętność analizy sytuacji swojego partnera i podkreśla, że w pewnych momentach w przeszłości zespół potrzebował dokładnie takich rzutów.
Teraz zasięg Lillarda ma być nawet nieco większy. Obrońcy będą zatem musieli brać pod uwagę, że 30-latek może spróbować rzutu z ponad 9 metrów, jeśli tylko będzie wymagać tego sytuacja.