Wygląda na to, że era zespołów opierających się wyłącznie na gwiazdorskich trzonach, dobiega powoli końca. Ostatnie projekty tego typu okazały się kompletnymi niewypałami, a kluczem do mistrzowskiego tytułu wydaje się być obecnie całkowicie odmienne nastawienie. W najbliższych latach możemy spodziewać się popularyzacji takiego podejścia.
Trudno wyobrazić sobie sytuację, w której przy obecnym kursie NBA jeden z zespołów ponownie decyduje się postawić wszystko na jedną kartę i cały dostępny budżet wydać na trzech zawodników z poziomu All-Star, próbując w ten sposób zwiększyć swoje szanse na mistrzowski tytuł.
Nowym punktem skupienia, który dominuje obecnie w biurach klubowych większości ekip ligi, jest budowa głębokiego składu. Jeden z anonimowych skautów Konferencji Wschodniej przyznaje w rozmowie z Timem Bontempsem z ESPN, że można już uznać to za nowy „trend”.
— Myślę, że naśladowczy charakter ligi sprawi, że drużyny będą teraz koncentrować się bardziej na głębi składu, równowadze i mentalności w stylu „następny wchodzi do gry”. Z tego punktu widzenia jest w tym pewna logika, zwłaszcza w obecnym środowisku finansowym z tymi wszystkimi progami płacowymi. To bardzo trudne. Cała koncepcja „Wielkiej Trójki” jest trudna do zrealizowania z oczywistych powodów — powiedział.
Przy niemal każdej informacji o możliwym transferze kwestią dominującą są finansowe ograniczenia, które nakładają na zespoły nowe przepisy CBA. Drugi próg podatkowy to obecnie główny punkt odniesienia czy planowaniu budowy swojego zespołu.
— Przeznaczenie tak dużego procentu budżetu na pensje, mając dodatkowo te ograniczenia, kiedy tylko zbliżysz się do progu podatku od luksusu, sprawia, że zbudowanie świetnej drużyny jest naprawdę trudne — dodał wspomniany skaut.
Podobną opinię na ten temat dzieli anonimowy skaut z Konferencji Zachodniej, z której odszedł niedawno Paul George. Los Angeles Clippers postawili na budowę składu wokół Jamesa Hardena i Kawhia Leonarda, podczas gdy pieniądze, które mogliby przeznaczyć na PG13, wydali na otoczenie duetu solidną grupą wsparcia.
— Musisz podejmować same trafne decyzje. Musisz patrzeć teraz na wszystko nie tylko w perspektywie jednego roku, ale trzech kolejnych lat. Nie możesz absolutnie popełnić ani jednego błędu. To wywiera presję na organizację, by myślała inaczej i mądrze, by znaleźć się w najlepszej możliwej pozycji do podejmowania właściwych decyzji — podkreślił.
Zespołem, który może pozwolić sobie na wielką trójkę, są Oklahoma City Thunder. Shai Gilgeous-Alexander trafił tam jeszcze zanim wróżono mu karierę na poziomie MVP ligi, z kolei Jalen Williams i Chet Holmgren zostali wybrani w draftach.
— To, że Isaiah Joe i Jaylin Williams nie są w stanie dostać się na parkiet w OKC świadczy o tym, jak głęboka jest ich rotacja. Ci zawodnicy dostaliby mnóstwo minut w większości drużyn — dodaje skaut ze Wschodu.
Nie ulega wątpliwości, że głębia składu to klucz, zwłaszcza w erze, w której superteamy nie przynoszą oczekiwanych efektów. Czy możemy jednak uznawać to za „nowy” trend? Głębia składu zawsze była kluczowa, a posiadanie alternatywy dla zawodnika, który nie ma po prostu najlepszego dnia, dawało zespołom skuteczną możliwość na reagowanie na wydarzenia na parkiecie.
Chodzi raczej przede wszystkim o odchodzenie od zespołów, których trzon składa się z aż trzech gwiazd, jak miało to miejsce m.in. w Los Angeles Lakers (LeBron James, Anthony Davis, Russell Westbrook), Brooklyn Nets (Kevin Durant, James Harden, Kyrie Irving) czy Phoenix Suns (Kevin Durant, Devin Booker, Bradley Beal). Te 35-50 milionów, które może zainkasować trzecia gwiazda, warto przeznaczyć na kilka mniejszych kontraktów i w ten sposób zbudować zespół na miarę mistrzowskiego tytułu.