Steven Adams to de facto jedna z ciekawszych i śmieszniejszych postaci w NBA. Wkrótce ukaże się specjalna publikacja na temat jego życia. W niej wiele ciekawostek, zarówno mówiących o tych lepszych i gorszych stronach walki o marzenia. Zawodnik Oklahomy City Thunder poświęcił także fragment… włosom Gregga Popovicha.
Kilka dni temu pisaliśmy, iż Steven Adams w swojej autobiografii wspomina o problemach psychicznych, które wynikały z samotności w USA. Ostatecznie udało mu się przetrwać wszelkie trudności i przeszedł od bycia samotnym do bycia uwielbianym przez całą Oklahomę. Adams to czołowa postać rotacji Thunder. Dzięki grze w koszykówkę, mógł spełnić wiele ze swoich marzeń. Jedno wiązało się bezpośrednio z Greggiem Popovichem i nie było klasycznym marzeniem uściśnięcia dłoni legendarnego coacha.
– Po skończonej serii ze Spurs życzyłem wszystkim chłopakom powodzenia w rewanżu z Miami Heat. To był mój pierwszy sezon. Potem porozmawiałem także z Popem. Upewniłem się, że nie zakończę tej rozmowy bez objęcia. Kiedy w końcu go przytuliłem… człowieku, to było piękne. Trzymałem właśnie legendę i mogłem powąchać jego włosy. Pachniały cudownie. Nie mów, że nie zrobiłbyś dokładnie tego samego, gdybyś miał taką okazję – Steven Adams proszę państwa, jedyny w swoim rodzaju.
Jakże uboższa byłaby NBA, gdyby nie miała takich indywidualności. Adams w książce nie ukrywa także, że zawsze chciał być wybrany w drafcie przez San Antonio Spurs, bo uwielbia styl proponowany przez trenera Popovicha. – Nadal myślę nad planem, który pozwoli mi i Popowi pojechać na tourne po włoskich winnicach – dodaje. Kto wie, co przyniesie przyszłość. Marzenie o grze dla ekipy z Teksasu jest z pewnością kolejne na liście Adamsa, choć na razie zapewnia wiele radości kibicom w Oklahomie.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET