Prawie 16 lat bez choćby jednego triple-double? Najwyraźniej zawodnikom Utah Jazz brakowało odrobiny umiejętności i na pewno szczęścia, ale żeby przerwa pomiędzy jednym triple-double a drugim trwała tak długo? Jordan Clarkson napisał poprzedniej nocy ważną historię dla całej społeczności Jazz, gdy w końcówce meczu zebrał swoją dziesiątą piłkę.
Utah Jazz nie są zespołem gotowym do rywalizacji z czołówką Zachodniej Konferencji, ale gdy trener Will Hardy dysponuje relatywnie zdrową rotacją, zespół na pewno jest w stanie napsuć wiele krwi teoretycznie mocniejszym rywalom. Poprzedniej nocy Jazz na własnym parkiecie pokonali Dallas Mavericks 127:90. W składzie ekipy z Teksasu po kilkutygodniowej przerwie pojawił się w końcu Kyrie Irving.
Jednak największą gwiazdą na parkiecie był bez wątpienia Jordan Clarkson. Lider Jazz zanotował na swoje konto 20 punktów (8/16 FG), 10 zbiórek i 11 asyst. W konsekwencji Jazz wygrali ósmy z ostatnich 11 meczów. Ostatni raz zawodnik Jazz zanotował na swoje konto triple-double 12 lutego 2008 roku! Zatem kibice ekipy z Salt Lake City czekali na takie występ prawie 16 lat, dokładnie 5,801 dni.
Żadna inna drużyna w lidze nie miała takiej serii. Gdy Clarkson zebrał piłkę na niespełna trzy minuty przed końcem czwartej kwarty, cała arena podniosła się w euforii, a na twarzy zawodnika pojawił się szeroki uśmiech. – Rozmawialiśmy z trenerem, czy zostawi mnie na parkiecie. Koledzy pomogli mi zebrać tę piłkę i cieszę się, że w końcu to przełamaliśmy. Wiem, że minęło sporo czasu – mówił Clarkson.
Przed Jordanem udało się to Carlosowi Boozerowi, który prawie 16 lat temu zanotował 22 punkty, 11 zbiórek i 10 asyst w meczu przeciwko Seattle SuperSonics. Tak, Sonics byli wtedy jeszcze na mapie NBA. Zatem wyjątkowy dzień zarówno w historii klubu, jak i samego Jordana Clarksona. Jazz z bilansem 15-19 są 12. drużyną Zachodu. W ostatnim czasie prezentują jednak lepszą formę, więc nie można ich wykluczyć z walki o play-offy.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET