Po dniu odpoczynku New Orleans Pelicans ponownie podejmą na własnym parkiecie Phoenix Suns. Czeka nas starcie dwóch drużyn z czołówki Konferencji Zachodniej, które mimo podobnych miejsc w tabeli przystąpią do tego spotkania w zdecydowanie odmiennych humorach. Pierwszy gwizdek już dziś o 21:30 czasu polskiego!
Na niedzielny wieczór NBA przygotowała prawdziwą gratkę dla europejskich kibiców. Pojedynek zespołów ze ścisłej czołówki Konferencji Zachodniej zapowiada się interesująco nie tylko pod względem sportowym, a także ambicjonalnym. Zdetronizowani przed paroma dniami byli liderzy Zachodu, Phoenix Suns, po porażkach w czterech z pięciu ostatnich spotkań, w tym w sobotę z Pelicans, będą chcieli przerwać serię niepowodzeń w najlepszy możliwy sposób – pokonując ekipę aktualnie okupującą tron w ich Konferencji. Ekipa z Nowego Orleanu natomiast jest autorem najdłużej trwającej obecnie serii zwycięstw w NBA i pokonując po raz drugi z rzędu Słońca, będzie chciała przedłużyć ją do 7 meczów.
– To nie jest nasza gra. Źle bronimy pomalowane i dajemy przeciwnikom zbyt dużo szans na łatwe punkty. Chłopaki muszą poczuć grę. Muszą zagrać mocniej fizycznie i inteligentniej. Tylko broniąc zespołowo możemy wygrywać – mówił zdenerwowany Monty Williams. Suns stracili w sobotnim meczu aż 72 punkty w pomalowanym, samemu rzucając 38. Grając przeciwko świetnie broniącym łuk Pelicans (pierwsze miejsce w lidze pod względem skuteczności rzutów za trzy punkty rywali) błędy w obrębie kosza rzadko są wybaczane, szczególnie w Smoothie King Center, które jest jedną z najtrudniejszych do zdobycia twierdz w lidze (11-3 są na własnym parkiecie Pels).
Suns nie zdziałają zbyt wiele jednak w pomalowanym bez Deandre Aytona, a podkoszowy, jak pokazało kilka ostatnich tygodni, nie jest w stanie dominować bez Chrisa Paula. W powrocie do gry po ponad miesiącu CP3 w niechlubnym meczu przeciwko Celtics zdobył zaledwie 4 punkty i rozdał 4 asysty, notując przy tym 4 straty. W sobotnim spotkaniu przeciwko Pelicans zagrał już o niebo lepiej, zdobywając 24 punkty, 7 asyst i 8 zbiórek (już bez restrykcji minutowych), co automatycznie przełożyło się na 25 oczek Aytona na skuteczności 11-15. Wiadomo jednak, że z każdym kolejnym meczem rozgrywający będzie powoli wracał do automatyzmów sprzed urazu pięty, a Suns mogą mu w tym pomóc, jedynie dając dużo minut na parkiecie.
O ile o duet Paul-Ayton przy nie najlepiej broniących pick-and-rolle Pels nie musimy się martwić, o tyle trzeba zwrócić uwagę na spadek formy Devina Bookera. Po znakomitym listopadzie, kiedy zdobywając średnio 28,9 punktu, rzucając po 44, 49 czy 51 punktów w jednym meczu, został wybrany Graczem Miesiąca, znacznie obniżył loty. Obrońca w ostatnich pięciu meczach notował średnio blisko 15 punktów na 36% skuteczności z gry i 25% zza łuku. W dwóch dotychczasowych starciach z Pelicans D-Book rzucał natomiast na 35% z gry i 17% za trzy punkty. Jego występ w dzisiejszym meczu z powodu urazu ścięgna udowego stoi jednak pod znakiem napytania, a na godzinę 11:30 zawodnik ma status questionable.
Po drugiej stronie stoi ekipa Williego Greena, która jest jedną z większych rewelacji dotychczasowych rozgrywek. Po rozpoczęciu sezonu bilansem 6-6 Pelicans zanotowali 11 zwycięstw w ostatnich 13 meczach i z okolic 10. lokaty przesunęli się na fotel lidera na Zachodzie. Mimo przedłużającej się absencji Brandona Ingrama, spowodowanej urazem palca u nogi, zespół jest dobrze zbilansowany po obu stronach parkietu i posiada aż sześciu zawodników notujących średnio dwucyfrowe zdobycze punktowe. Zion Williamson gra niczym bestia, notując 30,4 punktu w ostatnich pięciu starciach, dzięki czemu jego koledzy mają więcej miejsca na rozciągnięcie gry zza łuku lub ścięcia po linii.
Raport zdrowotny (na godzinę 11:30)
- Suns: Cameron Johnson, Jae Crowder i Duane Washington Jr. (nie wystąpią), Devin Booker (pod znakiem zapytania),
- Pelicans: Herbert Jones, Brandon Ingram i E.J. Liddell (nie wystąpią)