W ostatnich dniach coraz więcej mówi się o możliwych transferach trójki wciąż młodych rozgrywających. Na tego typu nagłówki trafiają regularnie LaMelo Ball i Trae Young, a w ostatnim czasie do tego grona dołączył również Ja Morant. Gwiazdę Grizzlies łączono już z wieloma klubami, w tym m.in. Houston Rockets, ale już teraz słyszymy, że do takiego ruchu najprawdopodobniej nie dojdzie.
Opera mydlana z Ja Morantem w roli głównej będzie prawdopodobnie ciągnąć się jeszcze przez długie tygodnie. W ostatnim czasie w amerykańskich mediach sportowych mogliśmy usłyszeć już o niemal każdym możliwym scenariuszu na przyszłość 26-letniego rozgrywającego. Rozstanie z Memphis Grizzlies staje się coraz bardziej prawdopodobne.
W grę wchodzi przede wszystkim transfer, w obliczu czego mówiło się głośno o Miami Heat czy Sacramento Kings. W ostatnim czasie niektóre źródła próbowały łączyć Moranta również z Houston Rockets. Plotki te szybko zostały jednak ucięte przez Sama Amicka z The Ahtletic.
Zdaniem dziennikarza włodarze klubu nie mają zamiaru zmieniać obranej jakiś czas temu strategii i angażować się w rozmowy nt. potencjalnego transferu Moranta. Houston obierają takie podejście pomimo kontuzji Freda VanVleeta, który przez zerwane więzadło krzyżowe w tym sezonie do gry już nie wróci.
To właśnie kontuzja weterana — zdaniem niektórych źródeł — miała sprawić, że Rakiety będą próbowały załatać dziurę na „jedynce” 26-letnią gwiazdą. Początkowo wszelkie braki w wystarczający sposób miała załatać dobra gra Reeda Shepparda, który w ośmiu kolejnych spotkaniach od 7 do 26 listopada zdobywał średnio 17,7 punktu, 3,6 asysty, 2,8 zbiórki oraz 2,1 przechwytu na mecz.
Nawet jednak teraz, gdy zawodnik odnotował kilka mocno przeciętnych występów, nic nie wskazuje na to, by Rakiety miały apetyt na ściągnięcie kolejnego wielkiego nazwiska w osobie Moranta, choć to właśnie na pozycji rozgrywającego brakuje im kogoś ze znacznie większym doświadczeniem.
Trzeba jednak mieć na uwadze to, że choć transfer Moranta rzeczywiście nie brzmi do końca sensownie, to przed wymianą Duranta do Teksasu mówiło się o nim w niemal identyczny sposób. Część dziennikarzy zza oceanu próbowała wówczas przekonywać, że 37-latek nie trafi do Houston, bo kierownictwo klubu nie chce rozbijać dobrze prosperującego, młodego trzonu.
Teraz sytuacja Rakiet jest nieco inna, bo z KD rzeczywiście mogą być w stanie włączyć się do walki o mistrzowski tytuł, choć jak dotąd nieustannie trapieni są przez pasmo urazów. Dodatkowo, w wymianie za Duranta udało się uniknąć poświęcenia najcenniejszych młodych talentów, co teraz mogłoby okazać się niemożliwe w realizacji.










