Niedawno pisaliśmy o nieciekawej sytuacji, jaka dotknęła Indiana Pacers. Na przestrzeni niewiele ponad tygodnia dwóch podkoszowych tej drużyny – James Wiseman i Isaiah Jackson – niezależnie od siebie doznało zerwania ścięgna Achillesa, co wykluczyło ich z gry już do końca sezonu. W podobnej sytuacji znajdują się obecnie Charlotte Hornets, choć w przypadku ekipy z Karoliny Północnej pewnym pocieszeniem może być fakt, że absencja ich środkowych potrwa jednak znacznie krócej.
Z najnowszych informacji wynika, że Nick Richards nie będzie dostępny do gry przez co najmniej dwa tygodnie. Powód? Złamanie chrząstki pierwszego żebra po prawej stronie, pod obojczykiem, do którego doszło podczas kolizji na parkiecie w pierwszej połowie rozgrywanego 1 listopada meczu Charlotte Hornets z Boston Celtics.
Drużyna nie podała konkretnego terminu powrotu swojego środkowego do gry. Z opublikowanych informacji wynika jednak, że 26-latek z Jamajki będzie podawany ocenie co dwa tygodnie. Najbliższą aktualizację jego stanu zdrowia powinniśmy poznać 17 listopada, po wyjazdowym meczu Szerszeni z Cleveland Cavaliers. Niemniej jednak na tę chwilę wszystko wskazuje na to, że Richards opuści przynajmniej siedem spotkań.
Sytuacja jest tym bardziej przykra, że w tym sezonie podkoszowy był w naprawdę dobrej formie. W pięciu rozegranych meczach notował średnio najlepsze wyniki w karierze – 11 punktów, 10 zbiórek i 2,4 bloku, trafiając średnio 63,6% wszystkich rzutów z gry. Jego brak będzie więc sporym osłabieniem dla drużyny trenowanej przez Charlesa Lee.
Jakby tego było mało, Hornets już wcześniej byli osłabieni pod koszem. Również z powodów zdrowotnych ani minuty w tym sezonie jeszcze nie zagrał ich zazwyczaj podstawowy środkowy, Mark Williams. Już w poprzedniej kampanii 22-latek zdołał wystąpić jedynie w 19 meczach, na co wpływ miał uraz pleców odniesiony pod koniec listopada ubiegłego roku w potyczce z Brooklyn Nets.
Wydawało się, że po powrocie, pod wodzą nowego szkoleniowca, wychowanek Duke będzie miał szansę pokazać pełnię swoich niebagatelnych umiejętności, ale jak często w takich przypadkach bywa, los miał inne plany. Dokładnie na dzień przed rozpoczęciem obozu przygotowawczego do sezonu Williams doznał kontuzji stopy. Doniesienia płynące wówczas z obozu Hornets twierdziły, że to „nic poważnego”, tymczasem minął już ponad miesiąc i nie wygląda na to, żeby podkoszowy lada chwila miał wrócić do gry.
– Myślę, że idąc krok po kroku, wykonał już sporo dobrej indywidualnej pracy. Jest zaangażowany, obserwując wszystkie zajęcia drużyny i analizę nagrań. Nawet dzisiaj, podczas rozgrzewki, stał obok mnie, próbując omówić plan gry i różne szczegóły. Robi wszystko, co w jego mocy, aby przyswoić całą wiedzę, zrozumieć terminologię, i kiedy wróci, będzie gotowy, by od razu ruszyć pełną parą. Na razie jednak skupia się na pracy indywidualnej, a w następnej fazie planu powrotu do gry dołączy do zajęć grupowych. Kiedy przejdziemy do pełnych treningów i innych elementów, przekażemy aktualne informacje – mówił w ostatni piątek na konferencji trener Lee.
Z jego słów wyczytać można jedno – wszystko wskazuje na to, że dalsza przerwa Williamsa potrwa dłużej niż zapowiadane przed miesiącem „kilka dni”. Gdy dodamy do tego kontuzję Richardsa, można zobaczyć jakiego kalibru problemy w strefie podkoszowej mają Hornets. W rosterze został im tylko jeden nominalny środkowy, w dodatku będący w drużynie na umowie dwustronnej – 22-letni Francuz Moussa Diabate. Wprawdzie na pozycji „numer pięć” może zagrać także Taj Gibson lub – z braku laku, przy systemie gry niższym składem – nawet Grant Williams, ale nie jest to sytuacja idealna. Przynajmniej kilka najbliższych spotkań będzie dla ekipy z Charlotte prawdziwym testem.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.