Na ten moment pewne w tegorocznym drafcie do NBA jest raczej tylko to, że Victor Wembanyama zostanie wybrany jako pierwszy. Dużo więcej znaków zapytania dotyczy kolejnych numerków, gdyż przynajmniej w tej chwili nie ma żadnego konsensusu co do tego, kto z dwójki Scoot Henderson i Brandon Miller powinien być wybrany jako drugi. A to sprawia, że jak na razie Portland Trail Blazers, którzy mają trzeci numerek w tegorocznym naborze, nie są blisko transferu.
Blazers od tygodni rozmawiają ponoć z wieloma klubami na temat oddania swojej „trójki”. Mogliby w ten sposób wzmocnić skład wokół Damiana Lillarda, który od lat próbuje doprosić się władze klubu o to, by zbudowały wokół niego drużynę zdolną do walki o wyższe cele. Dame powtarza to w zasadzie w każdym swoim ostatnio wywiadzie, wyraźnie starając się w ten sposób wymusić odpowiednie ruchy Blazers. Jego zdaniem Portland mają narzędzia, aby to zrobić.
– Chcę mieć szansę wygrać w Portland. Mamy taką możliwość, mamy argumenty, które mogą pomóc nam zbudować zespół, który może walczyć z najlepszymi. Jeśli nie będziemy w stanie tego zrobić, to będziemy rozmawiać o czymś zupełnie innym – oznajmił Dame.
“I want to have an opportunity to win in Portland… We got an opportunity, asset-wise, to build a team that can compete. If we can’t do that… then it’s a separate conversation we would have to have”
— ClutchPoints (@ClutchPointsApp) June 6, 2023
Damian Lillard on the Blazers' future
(via @SHOsports)pic.twitter.com/s7XPkZmyXQ
Sęk w tym, że przynajmniej na ten moment szanse na transfer trzeciego wyboru są małe. Wynika to po części z tego, że drużyny zainteresowane tym wyborem nie wiedzą po prostu, który z dwójki Henderson i Miller będzie dostępny do wybrania z trzecim numerem draftu. A to sprawia, że do ewentualnej wymiany z udziałem Blazers i ich trzeciego wyboru może dojść tak naprawdę dopiero w noc draftu. Może też być tak, że to Blazers ostatecznie wybiorą Hendersona lub Millera.
Na fakt, że władze Portland nie do końca chcą iść na całość na rynku transferowym, wskazuje też fakt, że jak do tej pory wykluczali oni możliwość transferowania Shadeona Sharpe’a, którego wybrali z „siódemką” w ubiegłorocznym naborze. Utalentowany zawodnik, który dopiero co świętował swoje 20. urodziny, pokazał sporo dobrego w swoim debiutanckim sezonie, ale jasne jest, że minie jeszcze trochę czasu, zanim będzie w stanie naprawdę pomóc 32-letniemu Lillardowi.
W związku z tym spakowanie go do paczki transferowej razem z trzecim numerem tegorocznego draftu mogłoby dać Blazers bardzo ciekawe opcje na rynku transferowym. To się jednak raczej nie wydarzy. Sharpe jako debiutant notował średnio 9.9 punktów w każdym meczu, ale w ostatnich 10 spotkaniach sezonu, kiedy z powodu kontuzji nie grał m.in. Lillard, dostał więcej minut i większą rolę, odpowiadając świetną grą i średnimi na poziomie 24 oczek, sześciu zbiórek oraz czterech asyst na mecz.
Nie powinno więc dziwić, że Blazers, którzy nie awansowali do fazy play-off w dwóch ostatnich sezonach, nie chcą tak szybko się z nim żegnać i widzą w nim materiał na przyszłą gwiazdę. W takim wypadku władze klubu mogą zdecydować zupełnie inny kierunek budowy drużyny, to jest w oparciu właśnie o Sharpe’a oraz zawodnika wybranego z trzecim numerem w czerwcowym drafcie. Wtedy rośnie prawdopodobieństwo, że z Portland pożegna się jednak Lillard.