W ostatnich rozgrywkach drużyna prowadzona przez Toma Thibodeau zdołała wygrać aż 47 spotkań, co dało pewny awans do fazy posezonowej. Młoda i spragniona doświadczenia drużyna zaprezentowała się przyzwoicie w przekroju całego ostatniego sezonu, a teraz trener zapowiada, że to wciąż nie wszystko, na co stać tę ekipę.
Dokładnie 47 zwycięstw oraz 35 porażek to bilans, który udało się zanotować New York Knicks pod wodzą Toma Thibodeau w ostatnim rozgrywanym sezonie. Należy podkreślić, że pod kątem liczby zwycięstw w sezonie regularnym był to najlepszy wynik od roku 2013. Wówczas w składzie gościli tacy gracze jak: Carmelo Anthony, J.R. Smith, czy Amar’e Stoudemire. Tamten zespół był w stanie wygrać bowiem aż 54 spotkania w regular-season. Tak samo jak w 2013, aktualny skład Knicks zakończył swój udział w play-off, przegrywając w półfinale konferencji. Podopieczni Thibodeau ulegli 2-4 rewelacji ostatnich playoffs, a więc Miami Heat.
– Metoda prób i błędów to najlepsza część nauki, więc im więcej doświadczenia zgarniesz w ważnych spotkaniach, tym lepiej dla ciebie. Zbierasz swoje nabyte doświadczenie i wchodzisz z nim w przygotowania przed sezonem. To świetna motywacja. Widzę postęp na przestrzeni ostatnich lat, ale ważna jest ciągłość. Teraz wkraczamy w czwarty rok pracy, a wciąż mamy młody zespół. To jest najlepsze, że ciągle możemy zdobywać wiedzę i się doskonalić. Nie możemy się doczekać rozwoju naszych chłopaków, lecz najważniejsze jest to, by wiedzieć, że ostatni sezon to przeszłość, a teraz zaczynamy walkę od nowa – powiedział trener Knicks.
Wsłuchując się w słowa szkoleniowca Knicksów narzuca się prosty wniosek – ciągła nauka. Jednak już w tamtym sezonie zawodnicy pokazywali się z bardzo przyzwoitej strony, mimo że początek rozgrywek nie należał do tych z kategorii spektakularnych. Jeszcze w styczniu tego roku ich bilans wynosił 25 zwycięstw oraz 23 porażki. Jednak późniejsza gra, a w szczególności seria dziewięciu wygranych z rzędu na przełomie lutego oraz marca sprawiły, że fani w Nowym Jorku nie pytali, czy awans do play-off jest w zasięgu, lecz z którego miejsca w tabeli. W sezonie regularnym ponad 25 punktów na spotkanie notował Julius Randle, który razem z Jalenem Brunsonem stanowili o sile Knicks. Należy wspomnieć również o takich postaciach jak Josh Hart czy RJ Barret, którzy brali ostatnio udział w mistrzostwach świata.
– Myślę, że to świetne doświadczenie dla młodszych chłopaków. Bardzo podoba mi się to, że to całkiem inny styl, ponieważ musisz się dostosować na parkiecie. Można wiele się nauczyć grając na takim poziomie międzynarodowym, sporo zyskujesz jeszcze przed obozem przygotowawczym. To również doświadczenie meczowe z dużą wagą spotkań. To coś, czego nie robisz na obozie, ćwiczysz, rzucasz, ale nie grasz tak ważnych meczów – stwierdził Thibodeau o graczach biorących udział w koszykarskim mundialu.
W tegorocznym off-season działacze Knicks nie dokonali zbyt wielu zaskakujących ruchów, jak mieli w zwyczaju. Skupili się na utrzymaniu swoich najważniejszych graczy, ale również do składu dołączył m.in. Donte DiVincenzo, z czego bardzo zadowolony jest trener, który całą narrację wokół nowego sezonu opiera na ciągłej nauce składu. Warto jednak zaznaczyć, że już w ostatnim sezonie udało się pokonać Cleveland Cavaliers w pierwszej rundzie play-off i przejść do półfinału konferencji pierwszy raz od 2013 roku.
Celem tej drużyny w nadchodzących rozgrywkach będzie przede wszystkim walka o rozstawienie w fazie pucharowej i jest na to spora szansa. Do zdrowia wraca również Julius Randle, który przeszedł w czerwcu operację kostki. – Stały postęp, ma bardzo dobry okres przygotowawczy, będzie świeży i gotowy do gry – powiedział na koniec Thibodeau. Pojawia się pytanie, na co stać Knicksów w następnym sezonie oraz czy mogą poprawić wynik z tego roku?