Wydawać by się mogło, że występy w NBA po prostu muszą być marzeniem każdego koszykarza. Gra w najlepszej lidze świata wśród czołowych zawodników ze wszystkich stron globu brzmi jak spełnienie najskrytszych snów. Wygląda na to jednak, że zdarzają się gracze, którzy mają na ten temat inne zdanie. Jednym z nich jest – według najnowszych doniesień – Carlik Jones, który miał już możliwość gry za oceanem.
Wprawdzie kariera reprezentanta Sudanu Południowego w NBA jak na razie zakończyła się na zaledwie siedmiu występach w barwach Dallas Mavericks, Denver Nuggets i Chicago Bulls, to jednak Carlik Jones przyciągnął swoją postawą uwagę wszystkich, w tym amerykańskich skautów, już drugi rok z rzędu dominując w meczach kadry narodowej. W ubiegłym roku 26-latek wyróżniał się podczas rozgrywanych na parkietach Azji mistrzostwach świata, w tym wraz z pozostałymi członkami ekipy Bright Stars podbił Francję, stając się jednym z największych pozytywnych zaskoczeń turnieju olimpijskiego.
Wydawało się, że po tym, jak sprawdził się w lidze chińskiej, ale i w rozgrywkach międzynarodowych, następnym krokiem w karierze Jonesa musi być powrót do NBA. Sam zainteresowany najwidoczniej uważa jednak inaczej. Były MVP G League zdecydował się spróbować sił w EuroLidze. Podpisał kontrakt z Partizanem Belgrad i już dołączył do nowych kolegów, by wspólnie przygotowywać się do nowego sezonu.
Po emocjonującej kampanii olimpijskiej, podczas której podopieczny selekcjonera Royala Iveya zdobywał średnio 18 punktów, 5 zbiórek oraz 7,7 asysty na mecz, a do tego zasłynął tym, że jeszcze w rozgrywanym przed turniejem meczu towarzyskim stał się pierwszym zawodnikiem w historii, który zanotował triple-double przeciwko samym Stanom Zjednoczonym, nie dało się uniknąć zainteresowania ze strony wysłanników NBA. Sam zawodnik jednak postanowił po raz pierwszy związać się z klubem z Europy. Padło na Partizana, gdzie dołączył do innych znanych z amerykańskich parkietów zawodników, jak choćby Frank Ntilikina, Isaac Bonga, Duane Washington Jr czy Aleksej Pokusevski.
– Było kilka ofert z NBA, ale nie aż tyle, o ilu można było usłyszeć. Niektórzy na próżno się martwili i denerwowali, ale nie można wierzyć we wszystko, co piszą w mediach. To prawda, że otrzymałem kilka propozycji, ale od początku wiedziałem, że Partizan to idealny klub dla mnie. Wydawało się, że to najlepsza decyzja. Powiedzieli mi, jak bardzo szanują moją grę. Odbyliśmy kilka rozmów na temat mojej roli, podczas których ujawniliśmy obustronne oczekiwania wobec siebie nawzajem – wyjaśnił Jones.
A jak w ogóle doszło do kontaktu ze strony serbskiego giganta? Znaczną rolę w sprowadzeniu Carlika do Belgradu miał obecny szkoleniowiec Crno-belich, kontrowersyjny Żeljko Obradović.
– Mieliśmy dwie rozmowy, w których powiedział mi, żebym był sobą, prawdziwym rozgrywającym i liderem. Żebym prowadził zespół po obu stronach parkietu i sprawiał, żeby moi koledzy z drużyny stawali się lepsi. Nic mniej, nic więcej. Zapewnił mnie, że nie ma zamiaru zmieniać niczego w mojej grze. Po prostu mam być sobą – przyznał 26-latek.
Co prawda w najbliższym sezonie akurat tego reprezentanta Sudanu Południowego nie zobaczymy w NBA, nigdy nie wiadomo czy nie zmieni się to w przyszłości. Wielu zawodników dołączało lub wracało do najlepszej ligi świata po nabraniu pewności siebie i doświadczenia w rozgrywkach na Starym Kontynencie, czego najnowszym przykładem może być Guerschon Yabusele. Reprezentant Francji również zabłysnął podczas igrzysk, dzięki czemu mógł podpisać kontrakt z Philadelphia 76ers. W związku z tym Jones powinien skupić się na dobrej grze w barwach Partizana, a wówczas druga szansa może pojawić się szybciej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Wydaje się jednak, że jest gotowy by pokazać się z najlepszej możliwej strony.
– Dla mnie to wyszło znikąd, nie spodziewałem się oferty od Partizana. Byłem wolnym agentem a wtedy nigdy nie wiadomo, jakie oferty przyjdą. Trzeba harować jak wół i liczyć na to, że takie zaproszenie nadejdzie. I cieszę się, że tak się stało – zakończył Carlik.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.