A jednak! Po kilku dniach buntu Donatasa Motiejunasa, zawodnik spróbował dojść z Houston Rockets do porozumienia. Ostatnie informacje wskazują na to, że w końcu się udało i tym razem skrzydłowy rutynowych badań już nie odpuści.
W poniedziałek Houston Rockets wyrównali ofertę Brooklyn Nets, którzy w 4-letniej dziwacznie skonstruowanej umowie zawarli 35 milionów dolarów. Donatas Motiejunas był zastrzeżonym wolnym agentem, więc po wyrównaniu oferty przez ekipę z Teksasu, powinien stawić się na badaniach kontrolnych, które miały przywrócić go do rotacji. Rockets zdążyli w międzyczasie zwolnić Bobby’ego Browna, aby zrobić dla Litwina miejsca.
Tymczasem ten na badania nie przyszedł, a jego agent – B.J. Armstrong oświadczył, że w Houston nie mają co liczyć na pojawienie się D-Mo. Zatem sytuacja na linii gracz – zawodnik znów utknęła w martwym punkcie. Tymczasem okazuje się, że wcale nie, gdyż ostatnie doniesienia Adriana Wojnarowskiego mówią o dojściu przez strony do porozumienia. Motiejunas ciągle ma związać się 4-letnią umową za 35 milionów, ale nieco inaczej skonstruowaną.
W pierwszym sezonie zawodnik otrzyma od Rockets 8,3 miliona dolarów, natomiast w każdym kolejnym o jego przyszłości będzie decydował zespół, ponieważ posiada opcję na drugi, trzeci i czwarty rok kontraktu. Wkrótce Donatas powinien zgłosić się na testy, a za 90 dni Rockets dostaną zielone światło do handlowania zawodnikiem, co oznacza, że nie zdążą przed zamknięciem okienka, ale mogą spróbować wytransferować gracza podczas draftu 2017.
Kontrakt wejdzie w życie, jeśli nie będzie żadnych problemów ze zdrowiem Motiejunasa. Ten w poprzednich latach walczył m.in. ze swoimi plecami. Rockets chcą mieć pewność, że w trakcie długiej przerwy skrzydłowy z wszystkim się uporał. W 37 meczach poprzedniego sezonu notował średnio 6,2 punktu, 2,9 zbiórki i 1,1 asysty trafiając 43,9 FG%.
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET