Miniona noc w Memphis może okazać się wyjątkowo brzemienna w skutkach. Po porażce z Los Angeles Lakers Ja Morant, który nie zaliczył najlepszego występu, dał dziennikarzom jasno do zrozumienia, że nie zgadza się w pełni ze wszystkimi decyzjami i założeniami, które do zespołu wprowadził obecny sztab szkoleniowy. Wygląda na to, że może być to początek poważniejszego konfliktu w strukturach Grizzlies.
Minionej nocy Memphis Grizzlies musieli uznać wyższość Los Angeles Lakers, choć już pod koniec drugiej kwarty prowadzili różnicą 15 punktów. Gospodarze pojedynku wypuścili jednak przewagę z rąk, a w ostatniej części gry pozwolili Jeziorowcom odskoczyć, przez co nie zdołali już nawiązać realnej walki w końcówce.
Kiepski mecz ma za sobą Ja Morant, który spędził na parkiecie 31 minut, zdobywając w tym czasie tylko osiem punktów. Rozgrywający był zaledwie 3/14 z gry pudłując wszystkie sześć rzutów zza łuku. Do swojego dorobku dołożył siedem asyst, jedną zbiórkę i jeden przechwyt.
Po powrocie do szatni Morant został zapytany o przyczyny porażki, styl gry jego oraz jego partnerów, a także rzeczy, które — gdyby zostały zaimplementowane w grę Memphis — mogłyby odmienić losy tej rywalizacji. Za każdym razem odpowiedź 26-letniej gwiazdy brzmiała identycznie:
— Idźcie zapytać się sztabu szkoleniowego — odpowiedział kilkukrotnie dziennikarzom Morant.
Jeden z obecnych reporterów próbował uzyskać od Moranta inną odpowiedź, więc zapytał, co innego można było tej nocy zrobić, by pokonać Lakers. Odpowiedź zawodnika jasno sugeruje, że pomiędzy nim, a zespołem trenerów, doszło to niepokojącej wymiany zdań.
—Według nich, nie powinni mnie nawet wystawić do gry. Takie właśnie przesłanie dostaliśmy po [meczu] — dodał rozgrywający.
Dziennikarze upewnili się również, że z ciałem Moranta było dziś wszystko w porządku i że żaden ukryty uraz nie przeszkadzał mu tej nocy w grze na najwyższym poziomie. Zawodnik odpowiedział wprost, że nic mu nie dolega.
Warto wspomnieć, że przecież kilka miesięcy temu kierownictwo Grizzlies zwolniło Taylora Jenkinsa, czyli szkoleniowca z największą liczbą zwycięstw (250) i drugim najlepszym procentem zwycięstw (53,9%) w historii organizacji. Był on na świetnej drodze, by wprowadzić również trapiony kontuzjami zespół Memphis do play-offów z bilansem 44-29, a mimo tego nie dotrwał nawet do ich rozpoczęcia.
— Nie podobało mi się to, co widziałem dziś w wykonaniu Ja Moranta. To jest gość, który jest niesamowicie utalentowany. Szybkość to jego główna broń, a po zasłonie wyprowadza on leniwie piłkę. […] W kolejnym posiadaniu stoi po prostu w rogu, w ogóle nie był zaangażowany, prawie rozmawiał z Marcusem Smartem. Jak na gościa, który zarabia 40 milionów dolarów i musi być liderem… Nie podoba mi się to — mówił po meczu Blake Griffin w roli telewizyjnego eksperta.
Po zmianie sztabu szkoleniowego liczba kontaktów z piłką Moranta znów wzrosła, co wzbudziło podejrzenia, że to m.in. on stał na zwolnieniem byłego trenera. Trzeba jednak zaznaczyć, że nawet w lokalnych mediach mówiło się, że głos Jenkinsa stracił siłę nie tylko w oczach rozgrywającego, ale i całej szatni.
Tim MacMahon potwierdził, że zwolnienie Jenkinsa i zatrudnienie Tuomasa Iisalo było umotywowane chęcią optymalizacji gry Moranta. Wykorzystanie jego pełni potencjału było zatem priorytetem, ale w tym sezonie plan ten ewidentnie się nie układa. W sześciu meczach Morant notował jak dotąd 20,8 punktu, 6,7 asysty, 3,3 zbiórki oraz 1,0 przechwytu na mecz, co stanowi wyraźny spadek do jego najlepszych lat, ale również względem ostatnich, przepełnionych problemami sezonów.










