Młody lider Memphis Grizzlies poradził sobie z jednym z najpoważniejszych urazów w swojej karierze i od razu poprowadził swoją drużynę do wygranej. Kibice oraz koledzy z drużyny byli pod wrażeniem determinacji, jaką wykazał się młody lider ekipy z Tennessee.
Ja Morant doznał kontuzji kostki 28 grudnia ubiegłego roku w meczu Memphis Grizzlies z Brooklyn Nets. Uraz wyglądał na poważny. Zawodnik skacząc na jednej nodze opuścił parkiet, wskazując przy tym na ból, który uniemożliwiał mu położenia stopy na ziemi. Grizzlies bardzo szybko zdiagnozowali kontuzję – skręcenie kostki drugiego stopnia. Sztab medyczny z Memphis był gotowy na to, że Morant w styczniu nie wróci do gry. Zawodnik postanowił więc wszystkich zaskoczyć.
Raz jeszcze upewnił się, że wszystko w porządku i wrócił w wygranym przez Grizz meczu z Philadelphią 76ers, robiąc przy tym niespodziankę kibicom. Morant zanotował 17 punktów i rozdał 6 asyst. Nie forsował tempa, starał się korzystać ze wsparcia swoich kolegów. Od początku swojej kariery pokazuje ogromną dojrzałość, która sprzyja rozwojowi. Koledzy z drużyny nie ukrywają, że gra z Ja sprawia im dużą frajdę, bo z jednej strony młody zawodnik potrafi być efektowny, a z drugiej efektywny.
– To było coś wielkiego, że chciał wrócić tak szybko – mówił debiutant Xavier Tillman. – Zazwyczaj gracze, którzy wyrastają na liderów potrzebują czasu. Chcą mieć pewność, że są w 110% gotowi do gry. Jednak Ja nie mógł się doczekać powrotu na parkiet. Taka postawa motywuje każdego z pozostałych graczy, zwłaszcza mnie jako jednego z pierwszoroczniaków – dodaje Tillman. Morant zatem swoją rolę traktuje bardzo poważnie. Mimo wszystko musi pozostać ostrożny.
Powrót z nie do końca wyleczoną kontuzją mógł się dla niego źle skończyć. Grizzlies nie ryzykowaliby jednak zdrowia swojej czołowej gwiazdy, gdyby nie byli pewni, że ta jest gotowa. Powstrzymali Moranta 28 grudnia, gdy mimo poważnego skręcenia chciał wrócić do gry w starciu z Nets. – Byłem wkurzony, bo nie przeszedłem testu, który pozwoliłby mi wrócić – wspomina. Ostatnie tygodnie były zatem sprawdzianem cierpliwości wychowanka Murray State.