No cóż… lata dominacji Golden State Warriors odcisnęły swoje piętno. Niektórzy gracze nie wspominają ich najlepiej, bo to oni musieli mierzyć się z dobrze poukładaną drużyną Steve’a Kerra. Według Austina Riversa – koszmar wrócił, bo GSW znów mają kolektyw.
Nie da się ukryć tego, że mało kto przewidywał, iż Golden State Warriors w rozgrywkach 2021/22 będą sobie radzić aż tak dobrze. Jasne, oczekiwaliśmy ich walki w czołówce zachodniej konferencji, ale forma zawodników Steve’a Kerra bez cienia wątpliwości przekroczyła nasze oczekiwania. Z bilansem 25-6 Warriors zajmują 2. miejsce w tabeli zachodniej konferencji. Tracą pół meczu do Phoenix Suns, ale obie ekipy zdystansowały się do reszty stawki.
Austin Rivers widzi, co się dzieje. Wraca zespół, jakim Warriors byli, gdy walczyli o mistrzostwa. Dla zawodnika Denver Nuggets to prawdziwy koszmar. – Golden State [Warriors] wyglądają teraz naprawdę solidnie – mówił. – W ogóle mi się to nie podoba i jestem wściekły, że tak jest. Jestem już zmęczony tym piep****** zespołem. Mają połączenie młodych utalentowanych graczy z dobrymi weteranami – dodał, choć trzeba zaznaczyć, że było to w formie trash-talku, a nie żywej złości i nienawiści.
W jednej sprawie jednak Rivers mówił bardzo poważnie. Zarzucił kibicom GSW, że źle potraktowali Andrew Wigginsa. – Gdy dołączył do zespołu wielu kibiców się po nim przejechało – podkreśla Rivers. – W poprzednim sezonie wielu z Was mówiło o tym, że powinien zostać wytransferowany; że zespół powinien się go pozbyć. Teraz z kolei wypowiadacie się o nim w samych superlatywach. Dajcie spokój – zakończył swój wywód gracz Denver Nuggets.
Nie da się ukryć, że Kanadyjczyk rozgrywa dla Warriors naprawdę solidny sezon. Znalazł swoje miejsce w rotacji Steve’a Kerra i zapewnia dużo jakości po obu stronach parkietu. W 29 meczach bieżących rozgrywek notował na swoje konto średnio 18,7 punktu i 4,5 zbiórki trafiając 49,1 FG% i 42,2 3PT% – na takiej dobre skuteczności nie grał nigdy w karierze. Stał się kluczowym graczem pierwszego składu. Zobaczymy, jak na jego rolę wpłynie powrót Klaya Thompsona.