Długo na ten moment czekać musieli kibice Golden State Warriors, ale wreszcie się doczekali. James Wiseman, podkoszowy wybrany przez GSW z drugim numerem draftu w 2020 roku, powrócił do gry i w swoim debiucie w lidze letniej pokazał się z dobrej strony. Przypomniał zresztą, dlaczego Warriors tak w niego uwierzyli, że wybrali go z tak wysokim numerem naboru.
Kontuzje na razie nie pozwalają rozwinąć mu skrzydeł, ale nie ma wątpliwości, że potencjał jest ogromny. James Wiseman już na samym początku niedzielnego spotkania wsadem wykończył podanie lobem, potem zaliczył blok oraz swoje jedyne trafienie w tym meczu z dystansu. Pokazał tym samym wszystko to, co spowodowało, że Golden State Warriors się w nim zakochali i wybrali z „dwójką” draftu w 2020 roku przed m.in. LaMelo Ballem.
Wiseman ostatecznie spędził na parkiecie tylko 19 minut, gdyż Wojownicy chcą go wprowadzać z powrotem do gry w sposób bezpieczny i przemyślany. W tym czasie podkoszowy zapisał na konto 11 punktów, dwie zbiórki oraz dwa bloki. Popełnił też trzy straty oraz miał siedem fauli (w lidze letniej limit przewinień działa nieco inaczej, niż w normalnych meczach NBA):
Powrót 21-latka to świetna wiadomość dla Warriors, którzy w przyszłym sezonie planują znacznie częściej korzystać z utalentowanej młodzieży, jaką mają w składzie. Wiseman ma pomóc Wojownikom przede wszystkim pod koszami, a w klubie zaczynają już powoli myśleć, jakie zadania zlecą podkoszowemu po zakończeniu ligi letniej – tak, aby mógł dobrze przygotować się do nowego sezonu i roli, w jakiej będzie występował w barwach drużyny z San Francisco.
W niedzielę świetnie wypadł też Jonathan Kuminga, który zapisał na konto najwięcej w zespole 28 punktów, prowadząc Warriors do minimalnego zwycięstwa 86:85 nad San Antonio Spurs. Młodziutki skrzydłowy musi jednak mocno popracować m.in. nad rzutami wolnymi, bo spudłował aż 11 z 18 prób. 22 oczka dołożył Mac McClung, czyli najlepszy pierwszoroczniak poprzedniego sezonu G-League. Dla Spurs najwięcej punktów (22) zdobył tegoroczny debiutant Blake Wesley.