Wielu starszym kibicom mogłoby się wydawać, że było to wczoraj, lecz dokładnie dziś mija 21 lat od słynnych słów Michaela Jordana „I’m Back”, którymi to najlepszy koszykarz w historii wznowił swoją koszykarską karierę 18 marca 1995 roku.
Tym faksem Michael Jordan zapowiedział swój powrót:
21 lat minęło… pic.twitter.com/A5lZDYr0vU
— Piotr Jankowski (@PJ_Jankowski) 18 marca 2016
Mogłoby się wydawać, że napisanie tych słów jest bardzo łatwe, lecz dla Jordana wcale takie nie było. Wcześniej przez dokładnie dwa tygodnie przygotowywał się w ośrodku treningowym Chicago Bulls i kilkukrotnie rozmawiał z trenerem Philem Jacksonem. Nie był pewien, czy nadszedł dobry moment, by wrócić. Nabrał sporo masy, zardzewiał, no i oczywiście się postarzał…
Jordan na parkiet wrócił jeden dzień później. Wraz z resztą chicagowskich byków poleciał do Indiany, stanu w którym koszykówka była wręcz religią. Legendarny koszykarz na pewno nie w taki sposób chciał powrócić do koszykówki, bowiem trafił tylko 7 z 28 rzutów i uzbierał w sumie 19 punktów. Gospodarze wygrali ten mecz po dogrywce, a Bulls nie pomogło nawet 31 punktów Scottiego Pippena.
– Powrót na boisko i pierwsze gry po przerwie były dla mnie nieco żenujące, bo nie chciałem być traktowany jak Bóg. Chciałem po prostu wejść na boisko i grać…Nie chciałem być traktowany jak zbawca, ktoś kto ratuje życie… Byłem po prostu zawodnikiem grającym w koszykówkę. Grałem z totalną determinacją i zaangażowaniem – mówił Michael Jordan.
Zapytacie ile dni potrzebował żeby wrócić do dawnej formy? Dokładnie 9. Jordan przebudził się w mekce koszykówki, Madison Square Garden. Tamtejszym New York Knicks udało mu się rzucić aż 55 punktów, prowadząc tym samym swój zespół do zwycięstwa.
Po powrocie do NBA objawił się jako zawodnik dojrzalszy, jeszcze bardziej skoncentrowany na liderowaniu drużynie, jednak w dalszym ciągu potrafiący w decydujących momentach wziąć na siebie odpowiedzialność za wynik meczu.
Obserwuj @PJ_Jankowski
Obserwuj
@PROBASKET