Skoro do Philly trafił James Harden, to teraz Darylowi Moreyowi brakuje już tylko jednej postaci, by stworzyć swoją wymarzoną ekipę. Rzekomo na ligowych korytarzach panuje przekonanie, że wkrótce do zespołu dołączy Mike D’Antoni, który miałby zastąpić… Doca Riversa.
To wyłącznie pogłoski, niemniej taki scenariusz wcale nie wydaje się wykluczony. Taka teoria krąży już po ligowych korytarzach, choć na razie nie zyskała dużego rozgłosu. Dlaczego Daryl Morey – dyrektor sportowy Sixers, chciałby zastąpić dobrze radzącego sobie w Philly Doca Riversa? Zapewne dla Jamesa Hardena, bowiem ten w systemie wdrożonym przez Mike’a D’Antoniego trzykrotnie był królem strzelców ligi.
Doskonale wiemy, jak wielką sympatią Morey darzy Hardena. Gdy ten przyleciał do Philly, szef Sixers osobiście przywitał go na lotnisku. Od dawna mówiło się o tym, że panowie prędzej czy później ponownie połączą siły. Teraz do tego duetu miałby dołączyć D’Antoni, jako najlepsza opcja pod ofensywę preferowaną zarówno przez Moreya, jak i Hardena. Nie są to oczywiście dobre informacje dla Riversa. Ten jak dotąd broni się osiąganymi wynikami.
Philadelphia 76ers gra w ostatnim czasie naprawdę dobrą koszykówkę. Wiele z tego jest zasługą znakomitej dyspozycji Joela Embiida. Wysoki Szóstek stał się głównym kandydatem do nagrody MVP. Razem z Hardenem ma stworzyć w Philly duet, który za kilka miesięcy powalczy o mistrzostwo NBA. Czy ewentualna porażka może być dla Moreya idealnym pretekstem do zwolnienia Riversa i przywrócenia na ławkę swojego ulubionego szkoleniowca?
Oczywiście, że tak. Morey rzadko idzie na kompromis i gdy na czymś mu szczególnie zależy, jest bardzo skuteczny w egzekwowaniu swoich zamiarów. Wiele sprowadzi się również do tego, jak będzie układała się relacja między Riversem i Hardenem. Morey będzie wszystko bardzo dokładnie obserwował i trudno nie odnieść wrażenia, że to Harden może mu pewne rzeczy dyktować. Czy to na pewno optymalne rozwiązanie dla koszykówki z Filadelfii?