Jednym z największych zarzutów pod adresem Toma Thibodeau, gdy pracował jako trener New York Knicks, była jego skłonność do nadmiernego eksploatowania zawodników podstawowego składu. Zresztą wiele wskazuje na to, że to – w połączeniu z uporem w kwestii zmian rotacji w fazie play-off – było głównym powodem jego zwolnienia. Wydawać by się mogło, że pod wodzą Mike’a Browna sytuacja będzie wyglądać zgoła inaczej. O ile nowy szkoleniowiec ekipy z Wielkiego Jabłka aż tak nie przesadza, to jednak minionej nocy, gdy mecz był już właściwie rozstrzygnięty, niepotrzebnie trzymał na parkiecie jednego z liderów swojej drużyny, co ten okupił kontuzją.
New York Knicks przystąpili do środowego meczu z Orlando Magic z bilansem 7-3, licząc na kontynuację obiecującego startu nowego sezonu. Ich rozpęd został jednak zatrzymany, gdy w Madison Square Garden przegrali 107:124. Zwłaszcza w końcówce podopieczni Mike’a Browna mieli problemy z powstrzymaniem przyjezdnych, oddając rywalom decydującą serię punktową w czwartej kwarcie.
Jednym z nielicznych jasnych punktów w zespole gospodarzy był Jalen Brunson. Gwiazdor Nowojorczyków zdobył 31 punktów, dokładając do tego sześć asysty i trzy zbiórki. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że pod koniec spotkania 29-letni rozgrywający prawdopodobnie doznał kontuzji kostki, zadając zespołowi bolesny cios.
Do przykrego incydentu doszło na niespełna dwie minuty przed końcem meczu, gdy Brunson próbował wbić się pod kosz przeciwników. Niestety, na jego drodze stanął o wiele potężniejszy Wendell Carter Jr. Próbując minąć środkowego Magic, Jalen wyraźnie podkręcił prawą kostkę i wylądował na parkiecie. Nie próbował nawet grać dalej, tylko od razu udał się do szatni.
Obawy zresztą tylko wzrosły, gdy już po zakończonym spotkaniu gwiazdor Knicks był widziany o kulach i w specjalnym bucie ortopedycznym. Taki obrazek zazwyczaj oznacza, że przerwa będzie liczona nie w dniach, a raczej w tygodniach. Co prawda w Nowym Jorku liczyli, że skończy się na lekkim skręceniu bez długoterminowych komplikacji, to trudno było wyobrazić sobie scenariusz, w którym doświadczony koszykarz od razu wraca do gry.
– Nie znamy jeszcze dokładnego rodzaju ani stopnia urazu, ale Knicks opuścili MSG ze świadomością, że Brunson doznał rzeczywistej kontuzji. Często prawdziwą powagę urazu poznaje się dopiero wtedy, gdy zawodnik budzi się następnego dnia rano. Może Brunson obudzi się w czwartek i będzie czuł się świetnie, ale opuścił środowy mecz, jakby wiedział, że naprawdę coś mu dolega – sugerował wówczas Ian Begley z SNY.
Nowe światło na sprawę rzucił już w czwartek Shams Charania, który poinformował, że Brunson doznał skręcenia prawej kostki stopnia 1 i będzie wykluczony z gry przynajmniej w piątkowym meczu z Miami Heat. Następnie będzie poddawany ocenie z dnia na dzień, by ocenić, kiedy może powrócić na parkiet bez ryzyka pogorszenia sytuacji. Wygląda jednak na to, że udało się uniknąć najgorszego.
Niektórzy analitycy winą za uraz Jalena obarczają trenera Browna, który pozostawił swojego lidera na parkiecie w końcówce już przegranego meczu. Dwukrotny zwycięzca nagrody dla szkoleniowca roku miał w zamierzeniu być przeciwieństwem zwolnionego Toma Thibodeau, który wręcz słynął z nadmiernego eksploatowania zawodników wyjściowej piątki i to niezależnie od wyniku. Wydaje się jednak, że to zbyt daleko idąca narracja, nawet jeśli Alex B., znany na portalu X jako KnicksCentral, napisał: – Wczoraj Mike Brown zostawił JALENA BRUNSONA w meczu na ostatnie dwie minuty przegranego meczu i ten doznał kontuzji (opuścił arenę o kulach/w bucie). Gdyby Thibs zrobił coś takiego, byłaby III wojna światowa.
Z drugiej strony być może coś jednak jeszcze będzie na rzeczy, ponieważ podczas konferencji prasowej nikt nawet nie zapytał trenera o jego decyzję, by pozostawić gwiazdora na placu gry. Warto zauważyć, że dla samego zawodnika to niejako powtórka z rozrywki, choć raczej niezbyt przyjemna. W marcu bieżącego roku Brunson skręcił prawą kostkę w meczu z Los Angeles Lakers, przez co był wyłączony z gry przez dwa tygodnie. Inna sprawa, że wówczas Thibs miał do dyspozycji płytki skład – w tym sezonie zmienić kontuzjowanego kolegę mogą Jordan Clarkson, Miles McBride czy Landry Shamet.
Inna sprawa, że jeśli sytuacja okaże się jeszcze poważniejsza, NYK i tak będą mieć sporego kalibru problem. Przed kontuzją Brunson notował średnio 28 punktów, 6,5 asysty i 3,5 zbiórki na mecz, trafiając przy tym 46,7% wszystkich rzutów z gry, w tym 36,9% z dystansu. Utrzymywał tym samym poziom efektywności, który niewielu rozgrywających potrafi zachować przez dłuższy czas. Knicks mogli każdej nocy polegać na jego umiejętności zdobywania punktów i kreowania gry. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że bywały mecze, w których rozgrywający praktycznie dźwigał całą ofensywę zespołu niczym mityczny Atlas. Tego nie da się łatwo zastąpić.
Co ciekawe, uraz 29-letniego koszykarza zbiegł się w czasie z przerwaniem przez Knicks ich pięciomeczowej serii zwycięstw (i bilansu 7-0 na własnym parkiecie). W piątek, już bez Brunsona, zmierzą się w Madison Square Garden z Heat (7-5), a biorąc pod uwagę postawę tychże, trudno się spodziewać spacerku.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!










