Nie tak to sobie wyobrażał Jae Crowder, gdy Milwaukee Bucks dodali go do składu przed końcem trade deadline. Skrzydłowy od początku sezonu nie grał, bo nie podobało mu się, że stracił miejsce w pierwszej piątce Phoenix Suns. Porozumiał się więc ze swoim klubem, że nie będzie grać w ogóle i zamiast tego poczeka na transfer. Doczekał się dopiero po kilku miesiącach sezonu, gdy w lutym sięgnęli po niego właśnie Bucks.
Wydawało się, że 32-latek może być dla Bucks sporym wzmocnieniem i pełnić funkcję jak PJ Tucker w 2021 roku, kiedy to ekipa z Milwaukee sięgnęła po mistrzostwo NBA. Tak się jednak nie stało, a Crowder w dwóch ostatnich meczach serii z Miami Heat pojawił się na parkiecie łącznie na ledwie 18 sekund. On sam mocno się zdziwił takim obrotem spraw, stwierdzając wprost, że nie wie w takim razie, po co w ogóle został sprowadzony do Wisconsin.
W rozmowie z dziennikarzami powiedział, że nigdy wcześniej nie był w takiej sytuacji. – Przez jedenaście lat gry. Sprawdźcie moje dokonania. Zawsze grałem. Nie mam więc pojęcia, dlaczego zostałem tutaj ściągnięty. Nie spodziewałem się, że nie będę grał decyzją trenera. Wcześniej mi się to nie zdarzało, więc dlaczego zdarzyło się teraz? – pytał po tym, jak Bucks jako najlepsza drużyna sezonu zasadniczego odpadli w pięciu meczach z ósmym zespołem w tabeli Wschodu.
Kibice szybko znaleźli jednak powód. Ich zdaniem Crowder wypadł z rotacji trenera Mike’a Budenholzera, bo po prostu grał zbyt słabo. W trzech pierwszych meczach serii z Heat zdobył on łącznie ledwie trzy punkty, trafiając tylko jedną z 10 prób z gry:
Crowder tego lata będzie szukał na rynku nowego kontraktu. Na ten moment nie wiadomo, czy Bucks będą chcieli przedłużyć tę współpracę, ale co ciekawe sam zawodnik wcale nie ma nic przeciwko temu, aby w Milwaukee pozostać. – To dlatego, że w szatni mamy grupę naprawdę świetnych zawodników. Naprawdę doceniam to, jak mnie tutaj przywitali – stwierdził skrzydłowy.